Trupioczujątko me bladością
na Jego firmamencie
świece se ledwie
by nagle paść
i zapaść się
pod ziemię
w Jego mienie
gdzieś w mogile
po wsze na zawsze
przez otchłanie
czeluści czułości nieznanej
porwana i targana
bez łaski niesłychanie
przez przestrzenie rozległe
wiatrem ciosana a przeszywana
jego spojrzeniem i tchnieniem
dusza blada w kosmosie pławiąca
cicho się w tym chaosie
samotnie o sole na tym padole
może trafi strzał ją?
wzroku srebrzystego Jego
gwiazdy mrugającej co nockę
muskającej skrzącym błyskiem
Ją pociesznie we śnie
i rozkosznie przecie
i taka w nadzieję spowita
Jego księżycowe Ego powita
łaskawie wypełniając
nieskończonością tak czystą
nieczystości wypleniając
a nasycając emocją wieczystą
przejrzystą i niezbadanie długą
jak Jego kosmiczny ogon
co ciągnie się echem
wyznania ku niej
wiecznie i pięknie
kocham Cię
wciąż dalej i dalej
długą drogą mleczną
w niej skąpani pan i pani
kosmiczni kompani
w skrzącej się pianie
skompanej witalnym światłem
i okraszonej gwiezdnym pyłem
i tacy cacy umorusani tym cali
w uczucie pozaziemskie
tańczące z nami
w nie się zagłębiamy!
jak orbitą nim opasani
pasmem przyjaciółki mej
wstążki czerwonej że hej!
gorącym czuciem naznaczonej
co każdym machnięciem
w tanecznym transie
rozpościera emocje mocne
jak z różdżki wydobywa się
z niej miłosne zaklęcie ku Cię
co tak szybko gaśnie jak sen
w tej kruchej bańce
egzystencji naszej
co idzie dalej jej śladem
cząsteczką niezniszczalną
wirującą wiecznie w kosmosie
ostając się na granacie Jaśnie
mrugającą emocją naszą
taką gwiazdą nęcącą właśnie
Czy to est zrozumiałe .?.
Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz