Farby biało-czarne gdzie nie gdzie
ołóweczek lub węgielek.
Palę ją! Palę ją!
Na tronie AMD- przy stoliczku- sztywny swych nawyków
Zwinął bibułę- jakąś błękitną i w nią ułożył-pełną pocieszenia
Strawę- której woń uniosła się nad nami- przez usta jego zielone.
Wydychana gwałtownie- zaciągał się!
Coś zbytnio poruszony- niczym smok ziejący!
Na dymek skazana trwałam w jego oparach.
Na czczo się oswajałam- w swe nozdrza napar nabierałam!
Tak w duecie- w takim transie- nucąc sobie nutkę :
Palę ją, palę ją,ją palę- zaciągaliśmy się!
Z sił nadprzyrodzonych-z przestrzeni miedzy planetarnej
Nad nami zawieszonej-Miś astralny nie odezwał się.
Tylko wzrokiem otumanionym- opatrzył mnie!
Wdziękiem i demonicznym spojrzeniem- uraczył mnie!
Czymś mi znanym- pod wpływem zielonego oświecenia
W anielskie nagle- przeistoczyło się.
Tkwiliśmy tak w amoku- do tragicznego momentu
Po wymianie mowy niemej- do toalety udał się- nieustraszony
Ze zwłoką niezwłocznie trwającą- zagrzał tam swe miejsce.
Podczas gdy ja tak trwałam- nic nie przeczuwałam!
Szokiem porażona- za głowę się złapałam!
Bo bieg wydarzeń potoczył się- nie tak jak chciałam.
Bo wbiegł raptownie- o połowę ułomny o się!
Porażony nagłym wstrząsem- na kanapę padł blady
Jak wilkołak w pełni- zaskowytał z braku- urazy.
Dyszał- omamiony w konwulsyjnym tonie!
Bo strawy zielonej na czczo- nafaszerował się!
I płonie! I dygocze! na kanapie obok mnie.
I powstał nagle! Jak do czegoś powołany z Niebios
I zapowiedział swe proroctwo: Będę wymiotować!
I powrócił skąd przybył- zostawiając mnie zdezorientowaną.
Tam się zgiął i się schował– wyrzucając z siebie niedopowiedziane
Wszystkie swoje żale- do mnie- głośno i dosadnie!
I to co wrzało i wirowało- ustało nagle.
Czuję się cudnie!- wyparował na mnie AMD
Co tak stoisz?- już skończyłem przedstawienie!
Kontynuujmy więc!- wyparował na mnie AMD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz