czwartek, 30 stycznia 2020

Młody On


Papier, pastel


Młody On
walczy ze swą marą
śmierci zjawą SAM .!.
prowadząc z nią
na nic zdający się dialog
bezradnie
wijąc się przed nią
mocną emocją niemocy swej
bo wie że i tak na porażkę
skazany jest ten piękny ptak
jej Tancerz.

Bo co On może .?.
może tylko
spodobać się jej .!.
a ona z łaski swej
odejdzie
jeszcze na chwilkę
i nawiedzi Go
kiedy indziej
chwytając
niepostrzeżenie
Jego złotą rękę
biorąc na siebie
Jego czarną udrękę .!.

Na wietrze


Brystol 100/70, tech. mix.


My
Na wietrze popłyniemy
i się w się rozpłyniemy!
w powietrze wiecznie
pływać będziemy
będąc jego składnikiem
po wsze scaleni
w się zanurzeni
wypełnimy się!
wzajemnie
nim i nami w Nas
na zawsze z Nim
i w Nim duszą
duszy Nas mas
wytworzy się big dusza!
ona jest!
wciąż tworzy się!
od zawsze na zawsze!
na cały wszechświat rozrasta się
ulepek z dusz- Nas
naszych dusz
a miejsca tego ciała niebieskiego
czułe-
to tam gdzie miłość złączyła ich
tych i tych
duchową wspòlnotą serc
gdzie ciała w ziemi to dust...
ale nie dusza !!!
a duszy zew
i jej bytu bieg
życia ciągu dalszego
w duszy wielkiej- obieg!

Dusza nie w ziemi!!!
O tym zapomnieli.
Każda dusza jest częścią czegoś wielkiego-
wiecznego.
Duszy nie da się zabić!
Tylko ciało.
Dusza nie umiera nigdy!
Nawet ta potępiona.
Co przed wzrokiem Boga Ojca uniżona
Ze wstydu za swe zło wiecznie kona.
Nie konając nigdy.
A tak ledwie ledwie się pałęta
w mrocznych kosmosu odmętach.
Samotnie łkając swą winę sromotnie.
Licząc i czekają do usr.... na zbawienie.

Ale kołysanka ciepła.
Niech kołysze, koi i ukoi.
Jak na morzu w koi.
Gdzie morze prawie stoi.
Łagodnym podmuchem w ucho.
Nie mdłą
a melodyjną melodyją
na dobranoc
Ci

Grzechu grzechotki



Tektura, akryl


Też mam takie grzechotki
Grzechu chichotki
I nimi chichoczę
I nimi grzechoczę
I nimi radość rechoczę
I emocje mocne
I
I
Nie wierzę!
Że jesteś tak blisko!
Mnie Morfie...
To jakiś sen!
Jak tlące ognisko się
Radośnie
Przyleciałeś jak ptak
Mr Bociek
W mą krainę
By ogłosić nowinę
Jak Anioł Stròż
Nawiedzić Nimfę
Jak Maryji Pannie
Uczynić Zwiastowanie
I podzielić jej smak
I jej klimat

O Morfie Panie!
Poznasz prawdziwą Paulę!
Czy to nie wspaniałe?
Jej krajobrazu los
Poczujesz inny świat
I Kościoła dzwonòw głos

Obi biły Ci raźnie
Jak serduszko
Twe wyraźnie
I zmyły smutku zmyły
I sata z głowy wybiły
Melodią bożą o miły!

Tylko nie podglądaj mnie!
O Panie bo to nie ładnie
A czasem na mnie spòjrz
Jak Anioł Stròż li psyjaciel

Choć już czuję się
Pod obstrzałem
Twych tajemnych gałek
Pewien niepokòj
Ale i duchowe wsparcie!
W tej wolskiej sparcie...

Że pod osłoną i obroną
Skrzydeł Twych włosòw
I że nieopodal orła cień Cię!
Czyli nie jestem samma!
W tym domu strachòw
Gdzie dom na wzgòrzu
Jak drzewo trwa nieugięcie
Gdy wszystko wokòł
Przemija brutalnie
I zawzięcie!

Jakbymśmy byli na odrębnej wyspie
Gdzie wszystko kręci się i wiruje
A my w spokoju w osobnym pokoju
Ale jakby w jednym domu!

Przyłączyłeś się do mnie!
Jak huba do mego drzewa
Jak chluba mego mienia
Dzielić ten dziwny los...
Czasem przykry..
Oj Miły- wytrzyj już nos
Bo nie ma co...

By w ciszy nocnej
Nasłu chując się wzajemnie
Wyglądając serduszka okiem
Stojąc jak Romeo pod oknem
Wypatrując się wzajemnie
I dupkę miło trując se czasem

Miło
I przy
Je
Mnie .!.

Jak fajnie!
Jak cudnie!
Tylko uważaj tu na się!
Wraz ze swym przyjacielem!

I
Modlitwę za Was!
Za bezpieczne
I w miarę szczęśliwe
Bytowanie tu-)

Welkome tu

AMEN

Posiwiała


Papier a4, kredki, flamastry



Posiwiała
Ale w Bogu wytrzymała
I w sercu
Z Nim się śmiała
Z poruszenia
Ze wzruszenia
Gdy Go ujrzała
Gdy On zaprosił ją
Do nieśmiertelnego tańca
Choć szczerze w swej wierze
Na co dzień Go widziała
Oczyma wyobraźni ducha
Z Nim tańcowała
Gdy wybiegała
Jej w Niebo gała
Gdy pod Niebem biegała
I pod Nim i za Nim łkała
A On zawsze z nią!
Pędził wiatrem ją
Popychał do przodu
Gdy z sił opadała
Jak gałąź płaczącej wierzby
Muskająca liściem glebę
Z jakiejś tęsknoty
Za czyimś bytem
A On docenił jej zmagania
Każdą udręczoną łzę jej
Łapał na Boską klatę Swą
I te łzy przenikały Mu
Do serca
A serce
Skraplało się
Deszczu dreszczem
Na mnie
Na Ciebie
I to nas oczyszczało
Z szatańskich wpływòw
I tacy świeży
Choć tęsknotą umęczeni
W Niebiosa w Jego
Rozpięte ramiona wielkie
Uleciała z ula swego ciała
Dusza Nasza
I jak wolny ptak
Przemierzając czasoprzestrzeń
Do czasu
Aż czasu już nie było
A była wieczność
Pulsująca niemą oślepiającą
Połacią srebrzystą
Z odblaskami nieskażonej bieli
I w taką doskonałość przejrzystą
Bez zastrzeżeń i podejrzeń
Wtopiła się jej dusza przejrzysta
Cała się Jemu oddała duchem
I w tą przestrzeń
Rozpłynęła się na Nim
I z Nim się stopiła
Wsiąknęła w Boga
Stając się Nim!
Jego częścią
I tak trwa w Nim
Jak Ty i ja
Gdy wytrwamy z Nim
Do końca tu
Za rękę czy nie
Ale z wiernym w głębi
Sercem
Co jeszcze oddycha
Tętni duszy prze życiem
A nie z braku wiary zdycha
Płaszcząc się o przeżycie
Miej to Drogi na uwadze!
Nie zaniedbuj!
Nie wypieraj jej!
Nie zapominaj!
O Niej...
O duszy swej
I miłości jej
Do Cię
Kocie :-)
I już jej nie ma!?
I już Cię nie ma!?
Nie ma!?
Tak myślisz Ty ateisto!
Ale Ona jest!
I Ty też!
Na zawsze będziemy MY!
Gdy wiernie wytrwamy z NIM!
W Ojcu swym!
Mimo że Jej nie widzisz
Mimo że siebie nie widzisz
Ona jest z Nim
Ona jest w Nim
Jak Ty z Nim
Jak Ty w Nim
Na zawsze będziemy MY!
Gdy wiernie wytrwamy z NIM!
W Ojcu swym!
Powrócimy do Niego!
Uwierz w to!
Do diaska
Drogi "Bracie"
Jak w inne subtelności
Jej do Ciebie miłości
Ale na to trza dobrej woli!
I przeczyścić uszy serca!
Tak doszczętnie
Z brudu obłudy szatańskiej
I wystawić serce swe
Na gorące serce
Słońcem Jego tętniące
On nam je daje
A My odbieramy
Jego gorące uczucie
Nim się karmimy My
Jego promieniami
A co w zamian Mu?
Oddajemy My?
Za tak wspaniały dar?
Czasem straszliwie brutalną
Niewdzięczność
W postaci niwelowania Go!
Wypierania się Go!
Odwracaniem dupą do Niego!!!
Podczas gdy On Cię grzeje!
Karmi ciepłem
Każdym dniem niestrudzenie
Swym dobrem
Dając o Sobie znać
Ci w ten sposòb!!!!
A Ty
Nawet tego nie dostrzegasz
Albo
Udajesz głupiego...
To jest niewiarygodnie bezczelne!
Że płakać się za takich chce
Bo czy czujesz Jego ciepło?
Grzejesz się Nim!
Bogiem się grzejesz!
Czerpiesz Jego energię!
To jak można mòwić
Że Go nie Ma!?
A co gorsze
Jeszcze Go obrażać!!??
Tego nie pojmą
Marne ofiary szatana
Omamione
Trza się modlić za nie!
By otworzyły się
Na Ciebie Ojcze Panie!
Otworzyły
I Tobą w Tobie
Świadomie żyły
W Tobie
Bo To wszystko Twoje!
Nosi piętno piękna
Twego obrazu
A pòki co
Jest wstyd za Nich
I zębòw zgrzytanie
O mòj Ojcze Panie Tytanie
Odpowiesz milczeniem
Na me pytanie
A ja je odczytam filtrem
Serca duszy uchem jej
I je posłyszę!
I Ci przekażę!
Jego nowinę Bracie
Niemym mym
Serca wzruszeniem
I Ty to poczujesz
Albo i nie
A jeśli nie to nie!
A jeśli tak to tak! ;-)
Bo chodzi o to
By czuć To !
Ale czasem by poczuć
Trzeba cuś począć
Wysilić duszy katuszę
Wytężyć serduszko
I jego uszko
A nie cały czas je zagłuszać
I otępiać
Sam wiesz czym...
A to nic nie da!
Da- zagładę Ciebie!
Mòj miły a nawet piękny Panie
Piękny bo Piękny i dobry jest Bòg
A My na Jego obraz
Bądźmy jak On!
A nie jak Jego
I Nasz wròg!
Choć On jest Perfekcją!
Dlatego tak często
Z Niego rezygnujemy
Bo jest trudny
I się załamujemy
Myśląc że jest za daleko
A On jest TU !
On jest wszędzie!!!!
On jest wszystkim!!!!!!!
A nie wierzymy w Niego...
A jak w Niego nie wierzymy
To nie wierzymy w siebie
A On jest w Nas!
On wszystko przenika
Niwelujemy więc siebie samych
Poprzez Jego niwelację
Niszcząc dobrą rację
A szatan taki łatwy
Pospolity namacalny ziemski
A Bòg?
Taki nieosiągalny nieziemski
Ideał...
W człowieczym jednak ciele
On jest w Nas
Trza to odkryć
Trza dążyć do Niego!
Trza dążyć wgłąb siebie!
A nie poprzestawać na ciele
Na powierzchni egzystencji
Zapłata będzie niebywała!
Ale do tego trza mieć wyobraźnię!
A o taką trudno...
Bo sata ją płyca i zamyka
Na to co wyrywa się poza
Racjonalny osąd
Mòj Drogi Bliźni Bracie...
Boś mym Bratem
Choć czasem Batem
A może kiedyś Katem
A może kiedyś...
Po wsze na zawsze
Na dłużej niż na zawsze
Far longer than forever!
.!. I.G.W.T .!.
Amen

Im not in love


Płótno, akryl

It's because...

He don't feel it
He only for fun it

Just for only fun is it

He is just playing
He want have only fun

Just for only fun is it
For the one moment in his time

It's because

It's fast and plastic love
Just mechanic love

Without feelings
Without our souls

It's because

There's not time
He don't have time

In this time
In our time

Such time
There's modern time

Love is for a woman
Not for a man

So, don't forget it
That
I forget you at once
When I see you
At first time

So, don't forget it
That
You not in my head
You not in my heart
You not in my soul

My sweet beauty Lady https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t57/1/16/1f609.png;-)
I like to see you very much mmmm
But then again
That doesn't mean you mean
That much to me https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t57/1/16/1f609.png;-)

Therfore
Next I must do my PLAN
Sweet my pie
You must simply die

Bye bye w raj aj
Mam haj!
ha ha
I co najważniejsze hajs!

I to i tylko to .!.
Love is ble a fe
Kaska dla mnie
Number one
Jest the best!
To prawdziwie i urodziwie
Podnieca mnie
I każdego Facia naczelnego
Może nieco bezczelnego
Ale co z tego!
Tak już w naturze męskiej jest
I nie zmienisz tego
Że NIE miłością
I bujaniem w obłokach
Żyje On

! A CZYNEM !

Miłość sentimentalna and ckliwo
Dla lalek panienek
Jam hardy Pan am!
Głowę gdzie indziej mam!

Pamiętaj o tim sweet bjuti lady!
Param pam pam

I się nie gniewaj
Albo gniewaj

Mam to w tyle
Tam gdzie latają twe
Miłosne motyle

I tyle

It' because

Albo i nie
Czasem nie wiem
Droga lejdi czego mi brakuje
A może jeszcze nie dojrzałem
Jeszcze nie przejrzałem
Do serca duszy się nie dokopałem
Bo jeszcze jestem Piotrusiem Panem!

I muszę..

Co ja muszę ???

Wiem!

LATAĆ!!!

Jak latawiec!
Gdzie popadnie tak ładnie!
Czerpać z picia życia!

Bo facio lata!
A baba siedzi
I ciasto ugniata

To unosi mnie
Tak naturalnie
Nie wiem czy rozumiesz...

Facio is Poligamik!
Mówi pewien Jeden
Dobrze bobrze
Mi Pan znany.

Psykre?
Prawdzie.

Amen


Habanera


Brystol, 100/70, akryl, tusz



L'amour est un oiseau rebelle (Habanera)

Ma piosenka:

L'amour est un a belle poem
Ktòrą śpiewa ptaszek śpiewak

L'amour est un oiseau rebelle
Co voudrais a reve
Je voudrais a reve też!
Ostre jak jeż!

A jolie reve
Co oiseau rebelle
Kąpie się
W eau Twej belle

L'amour le mur

A pomiędzy mur

L'amour le mur

Oiseau rebelle
Musi przebić mur!
Le mur
Buch!
Puchu chmur
Waty puch
Chmar chmur
Bum!

Puch!
Buch!
Bum!

I big of love
Wybuch!

Buch! (Strzał mocny bez echa)
Bum! (Rozlazłe dźwięki z echem mmm)

L'amour w mur
Buch!
Uczuciem czucia
Bum (mmm)
W le mur chmur
Buch!
Waty chmar chmur
Bum (mmm)
Puchu wybuch
Buch!
Zucha
Bum! (mmm)
Z ucha
Buch!
Młością sztuczną bucha
Ha ha ha (szybkie walenie z echem)
Od ucha do ucha
Ha ha ha (szybkie dzwonienie z echem)
I Bum!

I ani szum!
(Cichosza na momento)

I big
Buch!
Of love!
Oh! oh! oh! (szybkie dzwonienie z echem)
I big
Wybuch!
Buch!
Bum (mmm)

I ani szum!
(Cichosza na momento)

Un oiseau rebelle
Avec moi!
Et toi!
Toi toi
Ha ha ha (szybkie walenie z echem)
Elle elle est belle (le le le) (szybkie dzwonienie z echem)

Marzy tańcem po niebie
Uczuciem do Ciebie
Elle elle est rebelle (le le le) (szybkie walenie z echem)

Rysuje swòj smutek
Każdym skrzydła ruchem
Jak obuchem

Buch buch buch (szybkie lenia walenie bez echa)

A czasem go śpiewa
Ten ptaszek śpiewak
Elle elle est belle at rebelle (le le le) (szybkie dzwonienie z echem)

Na słonecznym firmamencie
Cię Cię Cię (szybkie walenie bez echa)
A gdy wyczerpany
Na nim się wygrzewa

I ani szum!
(Cichosza na momento)

Un oiseau belle rebelle
Elle elle est belle et rebelle (le le le)
Il est rebelle a belle
Elle elle est belle et rebelle (le le le)
Beast belle il est
The best
Il est the best!
Il est
Et elle est the best!
Elle est.

I ani szum!
(Cichosza na momento)

And forever love with God!
Oh my Darling God!

Bum! (mmmmm)
Buch!

I ani szum!
(Cichosza z Nim na zawsze)

Amen

End

Uskrzydlajacy kiss w kosmos prysł .!.



Papier a3, pastele olejne



Świadczący o wrzynającej zaciekłości
Ich absolutnej boskiej miłości
Takiej pewnej siebie
Bez cienia wątpliwości

Stworzeni akurat dla siebie!
Spośròd miliardòw istnień
Żyjących na Ziemi i w Niebie
Oni boskim cudem
Odnaleźli siebie!
Magicznym pocałunkiem
Scalili cali się

Przeznaczenie swoje
Przez Boga wyznaczone
W miłości utwierdzone

Jak tlenu i wody pragnieniem
Wzajemnym siebie łaknieniem
Że jak się złączą to się nie rozłączą
A jak rozłączą to wnet giną bez siebie!

Jak kwiaty więdną z miną smętną
Jak szarzyzna w maraźmie zatopiona
Od łkania deszczem za swym Słoneczkiem
Słonecznym partnerem

I co?
I nagle wyłania się
On!

Jak łania ładnie ładne lice swe
Kłania i skłania się ku niej
Że szarzyzna blada
Z cierpienia za Nim
W rajski świat kolorowy
Przeistacza na nowo
Odradzając się bosko!

I to jest te boskie dopełnienie...

I chłoną się i chłoną!
Że nasycić nie mogą!
Sycąc duchowo
Uwzniaślają się
I ku niebu unoszą

Te bliźniacze dusze
Ktòrej grawitacja nie ruszy
Nawet jak toporem li piłą
Piłować ich będą
To dusz ani rusz!

Ponad to są te dusze
Na boski poziom się wznoszą
A uczucie ich tam jest zaklęte

Jakby wszystko opadało z nich
Że stają się tacy leccy jakby nadzy
Bez pokrycia tacy cacy

Jakby bez ciała
Tylko tym uczuciem
Scaleni pocałunkiem
Przez ktòry przepływa
Nieśmiertelności strumień
Nierozerwalności ich miłości

I płyną przez niezmierzone otchanie!
Jakby we wspaniałym śnie chłonąc się
Wędrując pod Bożym Ojca okiem
Ktòry ich Nim chroni przed sata urokiem

By nie powtòrzyła się historia
Naszych prarodzicòw z Edenu...

I Bòg uświęcił i Bóg poświęcił
Ich miłość węzłem wieczności
Błękitnego czystego ognia
Ktòry przejrzystą czystą miłością
Ich przyjemnie przeszywa

Oświecając ich
Coraz głębszą emocją mocną
Doskonalącym się wciąż uczuciem
Upiększając ich zakochane istoty

Stają się piękniejsi i lepsi
Do Boga podobniejsi

Bo kształtuje się
I upodabnia ich forma
Do formy ich Boga

Ich wypełnia On
Że pełnia miłości ich przepełnia
I się wciąż wypełnia!

Płynąc ku nieśmiertelności w Niego!
Coraz głębiej i głębiej w Jego
W nieskończoną głębie przed siebie...

Tak będzie
Jak odnajdziemy się
Tu lub w Niebie

Bo może Ty
Już tam jesteś
He?

I czekasz z Bogiem

Tam
Na
Mnie?

By
W miłości
Tan...

Na wieki wiekòw

Amen

Pa!




Złoty skowronek


Papier a3, Pastel olejny


Wsiowodlotowa
Bibka ta chibka

Dla każdego draba
Małego li dużego
Bękarta kraba

Dedykuję Im
Właśnie Tym

Ale i te inne brzdące
Niech też poskikają sobie

Na nie patologicznej
A normalnej łące
Prawdziwie rodzinnej
Gorącej od miłości
Ojcowsko-matczynej

I to ma być mix!!!!
Nie że tylko jedno z dwojga
Bo wtedy do dupy jest harmonia

A musi być ròwnowaga!
I trzeba się o nią modlić do Boga!
A nie do Jego wroga rommbanego satana!

Niech rozwijają się wzniośle!
W domach dobrych a pogodnych
Na zdrowych mądrych i porządnych
A prawdziwie wierzących w Boga silnych
Obywateli Naszej Polski Bohateròw .!.

Skaczcie do gòry!
Oto Wasz dzionek!

Niech nie będzie ponury
Jak błotniste chmury

A wesoły jak śpiewający
Złoty Skowronek

Bałamucki uśmieszek



Pastel, papier porovy

Bałamucki uśmieszek
Robi ten bałamucki Śmieszek
Gdzie w oczach błyszczy
Zdrady zadry błysk

Ale Bòg czuwa
Nad sercem mym
By nie dać się
Zwieść i uwieść
Czychającemu wilkowi
W chłopięcej skòrze

Temu sata wężowi
Temu mężnemu mężowi
Stanu pięknego
Co zwodzi i uwodzi

I jak ptak swobodnie lata
Przez słodkie swe lata
I jaja z miłości płata
Bez litości robi to sata

Toż to się nie godzi!
A na to się godzi
By następną ugodzić!

I figle z niej płata sata
By z uczuć z emocji
Intrygi zwinnie łatać

By dobrze bobrze
Robić se i bawić się
I wymiatać

Bo życie po to jest
By go nie przechlapać
Trza wykorzystać je!

Jak ja Cię!
He he
He

Podstępnie rechocze
Sata tata ten tata sata
Co figle ot tak se płata
Naszym kosztem

Ale Bóg wszystko wie!
Nawet jak ja nie
I Widzi i Ostrzega
I przestrzega mnie!

I pilnuje jak Rycerz
Swą Księżniczkę
Lub jak kochający Ojciec
Swą Còrkę prześlicznie

I trzyma w pieczy Swej
By nie przepadła z kretesem
Bo prawdziwie i urodziwie
Kocha Bòg mòj mnie i Cię
Ktòry we mnie i Cię
Od zawsze jest the Best!

Dlatego teraz wszystko już wiesz https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t57/1/16/1f609.png;-)

A więc droga Còro ma:
Wsłu chuj się!
I trzymaj się ściśle mnie!
A nie zbłądzisz jak owca marnie...

Nic nie wiesz
Nie powiedział Ci
Okej nic nie szkodzi

Ja Ci wszystko
Powiem bowiem
Albowiem

Kochanie moje!
Słu chaj mnie:

To nie ten!
Ten to bałamut tilko!

Więc nie daj o nie!
Nie daj się!

I strzeż się!
Niepodzielnie
I nie zdradź mnie!
Z mym wrogiem

Co zniszczyść chce
Mnie i Cię!
Swym podwòjnym
A śmiertelnym rogiem!

Trzymaj się na straży ze mną!
A nie przepadniesz z kretesem!
Wiedz o tym że od zawsze
Umiłowałem Cię zacnie!

I że nikogo przed Tobą nie było
Dlatego ma miłość
Jest jedyna dla Ciebie

I tylko dla Ciebie
Czekam i czekać będę
W czystości bez litości

Tylko na Ciebie
A Ty poczekasz na Mnie...

I nieskażona będzie
Pełna a absolutna miłość
Innej istoty wpływem

Cały dla Ciebie!
Cała dla Mnie!

Z nikim się nie dzielę!
Nawet w niedzielę

Spośròd wszech istnień
W całym tym Kosmosie
Przeznaczeni tylko dla siebie!

Że nie ma innej opcji!
Po prostu nie będzie się zgadzać
Inna kombinacja szatańskiej machinacji
Jego manipulacja nie zadziała na Nas!

Jakbyśmy byli zakodowani
Dla siebie wzajemnie

I taki zakodowany
Ja tylko dla Ciebie

Wejdę w wybranego
Przeze Mnie Człeka skòrę

I odnajdę Cię!
I pojmę za żonę!

I w Niebosa gdy skonasz
Zabiorę Cię na ramiona duszy Mej

I anielskimi skrzydłami powiodę Cię
Przed Niebiosa ołtarze że hej!

I Wniebowstąpienie zrobimy uroczyste!
I Zmartwychwstanie będzie wieczyste!
I tam mega niebiańskie weselisko się okaże!

Jak z niewyobrażalnych
Najskrytszych
Marzeń

Nie do wiary?
Nie trzeba być niedowiarkiem!
A człowiekiem autenticznej wiary!

Droga ma Pani...
A zaufaj mi!
I czekaj tylko na Mnie!

Dam Ci znak!
Boży znak ześlę
We śnie
Byś wiedziała
Że to właśnie
JA!

JAM
TWÒJ
MIŁOŚCI PAN!

Choć każde stworzenie
We wszechświecie
Tak samo umiłowałem
Kocham je oddzielnie
Mam już takie coś...

Bo Jestem ktòry Jestem!
Wszystek we wszystkim

A każda istota
To inna historia

A Ty jesteś moją
Mej części historią

Dlatego w pełni
Istoty Mej pełnią

Kocham Cię!

Najprawdziwiej i najpełniej!
Na tym świecie
We wszechświecie!
Jeśli nie wiecie...

I chcę Cię mieć Me dziecię!
Na dłużej niż na zawsze!
Far longer than forever!

Więc nie zawiedź Mnie!
Proszę Paulino Cię!

A czekaj wiernie!
A niestrudzenie!
A nie zawiedziesz się!

Twòj!

Kochający
A Ukochany
Boski Pan

BÒG.

I schował lice Swe
Za nieboskłonu kotarę
Przewracając figlarnie
Włosy me pożegnalnym wiatrem
I bysnął ciepłym uśmiechem na pocieszenie
Przyjemnym słońca Jego promieniem
Dodał krzepy by doczłapać się do domu
Bo przeszył mnie Istotą Swą siłą Swego Ego
Dając kopa że biec mogłam dalej z galopa

I na polu samotności swej
Ostałam się sama samotnie
Łzami wzruszenia patrząc w Niebo Jego
Ze wzmożonego za Nim utęsknienia

Że serce jakieś zimne i sine
Jakby w arytmii niepokoju pląsie
Jęku niemym lękiem drżące
Miało przebić pierś
I wykrwawić mnie
Na śmierć!
Na tej ciemnej
Pustej łące

I taka oniemiała
A roztrzęsiona cała
W pierś Jego Istoty
Nabrałam

I z całej mocy Nim
Do Niego
Wykrzyczałam:

O mój Boże!
Wiedz o tym że
Ja też kocham Cię!
I nie pozwòl mi na złe!

By Nas to nie podzieliło...

A Trzymajmy się zaciekle
Patrząc w serce swe
Po wsze na zawsze

Razem!

Bo z Siebie
Jesteśmy sobą
Jedną Osobą!

Ty mną a ja Tobą!
Na Siebie zdani
Ostatecznie!

AMEN

Time to say...


Pyta pilśniowa, akryl



Rozciągnięci o pewin dystans
Ci co byli złączeni
Tkwią teraz
W tej samej przestrzeni
Na odległość
Sobie przeznaczeni

Tęsknotką objęci Ci
A nie ciepła ciałem
Bo On go on
Jak srebrny gołąb

I nie kojącym oddechem
A jego pamięci echem
Ich miłosnej zamieci
Pary tej
Przez niezmierzone otchłanie
Opary jej
Przez kosmos roznoszą się

I brną ku się
Emocją mocną nocą
Uczuciem szczerym gonią
Jak i dniem
Przez deszczu kropel łez

Patrzą na się
Myślą w ktòrej się widzą
Poprzez gęstwiny chmar chmur
Na ktòrym tkwi zaklęty Mr. Księżyc
Stały i biały jak marmur

Co rozświetla ich
Swą srebrną polewą
I burzy ich
Mroczny myśli mar mur
Co chce ich rozłamu
A nie ich big amour

Ale mury te ich runą Boską mocą .!.
Bo Bòg chce ich big amour
Bo po to stworzył ich na obraz Swòj

By w udręczonych
Jęku lękiem głowach
Wyczuli się ciszą
W ktòrej się posłyszą
Wytężając potęgę
Duszy zmysłòw bez słòw
A dotykiem wzroku
Trącając się po omacku
Jakby w magicznym amoku
Pod ciężkim od gwiazd
Płaszczem granatu
Co blaskiem ich czule
Uczuciem głaszcze
Niewidzialnym czuciem wspòłczule

A w dzień jak co dzień
Przebijają się do się zawzięcie
Ci z dala od się rzuceni
Łaknący się jak tlenu i wody
Tacy siebie są spragnieni

Poprzez promienie złotego słońca
Niewyczerpanego jego gorąca
Co rozgrzewa ich serca utęsknione
I pobudza do walki o nie
O pełnię miłosnego objawienia
I dusze podupadłe
Smutkiem wyczerpane

Choć jeszcze nie upadłe!
Za sobą oglądają się wytrwale
W uniesieniu wizji nasycenia
Swojego wspòlnego marzenia
Na wieczność złączenia
Swego przeznaczenia

Pociesznie i bez końca
Do walki zagrzewani
Aż trafią na się Boskim tropem
Wygrywając z szatańskim jełopem

Wtedy zaleją się
Emocyjnym ukropem
I będą się tlić
Tak pięknie okropnie
Aż do totalnego wypalenia

Aż zgasną i zasypią się
W jedną gòreczkę prochem
I na sobie tak zasną
Nie czując nic potem

I dmuchnięci Ci
Boskim tchnieniem
W kosmos rozpłyną się
I będą płynąć razem
Płynąć nieskończenie
W Jego ciele
Wielkim dziele

A wręcz
W Arcy
Dziele

Bo To
On
ToTo

I zostaniemy w Nim
W Jego Arcy Arce
Po wsze na zawsze My

Mòj mi Miły Boski Aniele
Ktòryś jesteś w Jego ciele
I ja Twa w Nim trwa

I ja tak wierzę

I.G.W.T.

Amen

Para ptaków


Tektura, pastele olejne



Para ptakòw unosi się
Emocją mocną nagle
I płyną daleko gdzieś
Gnani popędem
Przed się do się

Ku boskiemu sercu
Co słońcem jest the best
Tańczącym na niebie wiecznie
Pulsacją promieni swych
Wygrzewają się błogo w nich

Zmęczeni tą parną akcją
Opadają na staw delikatnie
Miękko i z gracją

Niczym śnieżne od czystości
Emocji swej do siebie
Rozanielone one dwa łabędzie
Tak urodziwe że aż dziwne

W swej okrasie
Piękniejące pełniej
W księżyca pełni świetle
Jak fenixy odradzające się
Za każdym razem uczuciem
Piękniejszym i głębszym

Srebrzystą połacią okraszone
Jakby słodkim lukrem zalane
Wspòlnym posłaniem
Bo są pod Księżyca osłoną
A ona białym im prześcieradłem
Przejrzystym jak zwierciadło

W sekretnym lesie z radości
Niemo łkają ze swej miłości
Wzajemnie się słuchając
Jak im serca namiętnie kołaczą
W ciszy nocy Świętej nocy
Nieskończonej jeszcze

I dźwięk ten świetlany
Odbija się po wodzie wdzięcznie
Kaczką nostalgii dźwięcznie

Choć ledwo wydalone
Z głębin siebie w dal one
Po pasmo gòr wysokich
I mchem pachnącym

Pnie się w rozległy
Wciąż rozciągający
I ciągnący się
Jak filmowy tasiemiec
Las Nas

Oczekujący na nowy
Odcinek dnia no i nocy
Ich emocji mocnej mocy.

Dobra Noc Nam



Nothing





Papier a3, pastele olejne


Dear God .!.
Oh my Big God .!.
Nothing .!. Nothing's
Whenever .!. Wherever
Żaden sata .!. Zły tata
Never .!. For ever
Gonna stop Us
Do Ciebie
Tyś wygraną
Wygrawerowaną raną mą
Blizną i łzą pòki co
Ktòrą przemienisz
Gdy wygram złò
Czyszcząc duszę swą
I Twą
Drogi Bliźni Bracie
I taki sam mòj przykry kacie
Ktòry nienawidzisz mnie
Trza sięm Nam modlić oto
By skruszyć w sercach sata zło
By wypełniło się Boże Słowo
I razem :-)
Po wsze na zawsze
Far longer than forever
Poprzez łąki obłokòw
Chcieć lecieć obok siebie
I Ciebie Panie Boże
IGWT
AMEN

Zastygła


Tektura porowa, akryl, pastel



Zastygła lawa krwista
Z Naszych serc wyparowała
Emocją mocną nocą parną tą
Wybiła jak strzała jej godzina
W niebyt rozsiana a rozszalała
Na pajęczynie gwiazd osiadła
I arcydziełem na Niebie
Przedstawiającym Ciebie ostała
Pod okiem Naszego Ego
Wszechwładnego Pana

Romantycznym spokojem
Tętni cicho a tęskno nieco
Serc Naszych niepokojem
Walecznie pulsującym wiecznie
Niemym w niebogłosy echem
Rozsianym życia nasieniem
Po całym Kosmosie przez Siewce
Nadziei światła bajecznie
Rysuje Nam pocieszenie
Wizje Nas Zbawienia przez Zbawce
Naszego istnienia
Co ukoi w Naszej koi
Razem Nas bezpiecznie
I połączy raz jeszcze
Oczyszczonych
Ze zmazy grzechu i wstydu
Jego Mości Miłość
Absolutem dobra
Na stałe
Na wieki wiekòw
Amen

Kocham Cię Panie!
Wszechwładny
Niedosięgniony
Jak Gwiazda Nieskończona
Tajemną Mądrością opromieniona
Nieskazitelną czystością dobra
Że Aż strach
Mòwić i myśleć o Tobie
Poprzez Nasz ziemski ułomny byt
Trza na klęczkach
Jak najniżej Najwyższemy bić pokłony
Może posłyszysz jakąś swoją częścią
Nasz do Ciebie żałosny pisk markotny
I olśnisz i wzbogacisz go jasnością
Oświecając Swą łaską
Nasz grzeszny i niewdzięczny pysk
By o ciut stał się godniejszy Ciebie
I tego wszystkiego stworzonego
Na Ziemi tu jak i w Niebie

Przepraszam
Przepraszam
Za plugawe zło Nasze!!!!
Jakie dzieje się
W zakamarkach jaźni Naszej
Jak i otwarcie
Jawnie i bezczelnie
Jak źle mi i Wam jest
Jak winno być...

Prosimy Cię Ojcze...
Nie patrz na to...
Co wyprawiają te jednoski...
Dla Nich też
Winno być ułaskawienie
Nie chcę nikogo zabijać
Na unicestwienie wieczne

Aż ciary i wstyd
Że musisz to znosić...
A pòźniej wspaniałomyślnie
W niepamięć odmętòw
W ciemności w dal
Jak oszczepem
Nasze potknięcie i pomylenie
Zarzucić sieć w zapomnienie
By oczyścić Nasze mienie
I wyłowić jak Rybak
Czyste dusze na Zbawienie
By mòc scalić Rodzinę
By była cała
A nie
Skłòcona i rozsiana
Że
Część w Niebie
A
Część w Piekle

Tyle pracy nad Nami
Podczas gdy Ty
Ofiarowałeś Nam tyle
Piękna i dobra
Ot tak
A ja
My
Wy
Oni
Przerabiamy to na miazgę
Ot tak
Prawie że dosadnie

Trzymaj Nas o Panie!
Z dala od Twego Świata
Demolowania
I Nas Mas samych
Od Twego wroga satana

Dobranoc Ojcze

Przepraszam
Przepraszam
Wiedz że to przeminie!
Że będzie Ich odnowa
Nowa mowa
Zło zawsze skona
Musi!
Jak na Rusi
Taki jego los

A dobro tylko trwa wiecznie!
Dlatego Ludzie!
Weźcie w Niego wierzcie!
A nie przepadniecie z kretesem!
Otwòrzcie się na Jego światełko!
Miłości wiecznej
Dajcie sobie i Jemu szansę!
Jak On dał Nam Wam na starcie
Szansę bycia tu
I tam wiecznie
Spotkajmy się tam wszyscy!
Bajecznie
Poprawmy się!
W prawdzie
Dążmy kroczkiem
Na odmianę
Siebie wewnętrznie
W tej zdominowanej
Przez sata pseudo Sparcie
Prośmy Boga o sata
Z Naszych serc wyparcie
Na zawsze !
Z Bogiem trwanie
Niech będzie Nasze
Nawet Boga
Ktòrego nie ma wg niektòrych tera
Bo trwoga przed trwaniem
W pseudo okowach katolickiej wiary
Ktòra Was wyzwoli
A to że trwacie bez Boga
To Was zniewoli na wieczność!
Czy to tak ciężko zrozumieć?
W pewnym momencie Waszego istnienia
Pojawi się cudem On wspaniale

Amen

Trza czwać!
Czuwajcie Cię!
Jak Stròże nad Nami
Anioły wspaniale

Niepokojąca muza



Papier a3, pastele olejne


Niepokojąca muzyka
Zbliżającej się tragedii
Ułuda miłej melodyjki
Fałszywej ckliwej dobroci
Przerywana co chwilę
Znienacka dźganiem
Zadawaniem ciosu
Cios zła melodyjka dobra
Cios zła melodyjka dobra
I còż?
Od tyłu w plecki nòż!
Nagle zdrada ta zadra
I gdzie jest prawda???
Komu ufać?
Gdzie sata się wszędzie
W Nas wpier...
I z dobrych Nas Mas
Czyni grzesznymi
Rozmawiasz z dobrym
Na chwilę się odwracasz
I melodyjka ktòra miłą ci była
Nagle przerwana
Ni z gruszky
Nie wiadomo po co
Ni z pietruszky
Po kiego licha
Licho go wie
Ale nie powie
Jak dziad co wiedziau
A nie powiedziau
I z kielicha jego
Wylewa się zdrada licha
I ciosa cię na wskroś
Ten cios
I znowu melodyjka jakgdyby nic
Jakby przeprosin
Słodka sielanka
I znowu grzechu cios!
Jakby w nos
Szatanie chcesz walczyć?
Stań twarzą w twarz!
A nie tak od tyłu
Zdradziecko a tchòrzliwie
Wiem!
Inaczej Cię nie stać!
Bo twarzą w twarz z dobrem
Od razu zginiesz!
I w mrok przepadniesz!
Dlatego musisz pokątnie
Kombnacje swe
Niegodziwe machinacje
Używać
Może po prostu przestań!
Poddaj sięm!
I jak prosie proś
Jeśli postępujesz jak prosie
Proś uniżenie!
Boga Czcigodnego o
Wybaczenie! i o
Przemienienie!
Bo w takim stanie
Będziesz skazany zawsze
Na potępienie
Swym otępieniem moralnym
Powodowanym
I na przegraną marną po wsze
Na zawsze

Amen

W bajce "Śpiąca Kròlewna"
Miała uzasadnienie adekwatniejsze
Melodyja ta niepokojąca

Cmok ognisty jak smok


Papier a3, pastele olejne



Na dobraniec cmok
Ognisty jak smok
Zadał go
I wtłacza ona
Duszne myśli i słowa
Duszy uczucia i ciała
Potokiem ognia
Soczystego w ustka
By w głowie bulgotała
Ich lawa a nie jałowa
Na jawie w ich zjawie
Tląca się pustka niewypałem
W pałającej słońcem Warszawie
Co o gorącym coś wie
I rzecze /serdecznie/ Nam Amen
I /promiennie/ adje w sen .!.

/ bez /

Dostojny Kościół




Uwielbiam te klimaty
Stary a dostojny Kościòł
Owiany wichrem tajemnicy
Jego mury nim żłobione
Jak jakiś masyw gòry stołowej
Ktòry jest jedynym życiem
W pustelni głuszy czystej oddalony
Co jak drzewo ceglane trwa
Odblaskiem oznaki wiary godnie
Zakorzenione symbolem Boga w Nas
Na starej a opuszczonej
Dawno nie wydeptanej kopytem konia
Czy ogonem lisim muśniętej
Tej Ziemi Świętej
Gdzie świętość trwa i rozbrzmiewa
Dzwonem Boga co do Nas dociera
Poprzez cichość a nieskalaność
Dziewiczego powietrza
Poprzez lasy echem
Odbija się piękną pieśnią
O konary starych drzew drżąc
Każdym seledynowym źdźbłem
I puszystym a włochatym mchem
Jak jakieś zwierzę
A w zimie śniegiem bieli pleśnią
Jego dobra nowina
Hosanna na wysokości!
Rysując znaki drogi doń
Na cichej a dziewiczej prawie
Bezludnej a wręcz dzikiej wsi
Taka Polska Alaska to
Te bajeczne włości
Ktòre Bòg podarował Ci
Z miłości.

`~♧♡~`

Amen

Stata Czarnoksiężnik Rodbart



Papier a3, pastele olejne


Sata zły tatatu Czarnoksiężnik Rotbard
Kce pojmać ją w ciemności toń
(Jak Bòg Najświętszą Maryję Pannę
W Niebiosa Swe jasne)
Odettę Łabędzice czystą a dobrą
Podmieniając jej wersję na złą
Omamiając jej ukochanego Dereka serce
Oj
Oj
On .!.
Co przyrzecze miłość Odylii tej innej złej
A Odetta od tego zginie
Lecz tylko na chwilę
Bo Bòg na ten wybryk nie pozwoli
I Odettę z rąk śmierci wyzwoli
Obalając Rotbarda zaklęcie
Walką z nim w Dereka wcieli się
Wskrzeszając w nim boską siłę
I pokona Czarnoksiężnika moce złe
By z Odettą szczęśliwie połączył się
Jej Derek Książę po wsze
Na dłużej niż na zawsze .!.

Derek- wersja bajkowa
Zygfryd- wersja baletowa
Z baletu "Jezioro Łabędzie"


Złocisty Chrystus


Złocisty Chrystus Wspaniały
Duszą po falach łez Boga stąpa
Co obmywają z grzechu Nas
Gdy przepełnia Nas trwoga

Każdym wezbranym jej
Uniesieniem w nadzieję
A każdym uniżeniem jej
Westchnienia w zwątpienie
W nieznane rozlane zostaje
I z powrotem Bogu oddane
I On oczyszcza to wspaniale

Tak słania się do Boga
Nasza wiara i trwoga
Jego ziemska a Nasza noga
Dobrem a czystością
Przestępuje przez muldy i wzburzenia
Naszego grzesznego pomylenia

Za każdym razem
Do Naszego zbawienia
Trwa odnowa!

Walka naszych namiętności
Wnętrza majętności fal
Trwa nadal!

Rozniecając mroki o skały
Roztrzaskuje fale zła na
Na sruszone krople
Miłości ukropem
Wyznacza im drogę
Do Bożej wieczności
Pewnym a pełnym
Bożej mocy krokiem

IGWT

Amen

Kara Ci ta


Papier kredowy, pastele olejne


Kara Ci ta pobudka
Senna wędròwka
Było nieco kròtka
Jak jakaś łòdka
Czy zapomnienia
Vòďka
Ktòra
Potrosze
Patroszy
Nasze mienia
I otępia
Myślenia
I widzenia
Do widzenia
Mòwiąc temu
I tamtemu
Do widzenia
Zostawiam siebie i ciebie
I zmieniam se temat
I lece bo chce
Rauszem
W sen na jawie
Bo życie jest dobre
Ale nie dla mnie
A czemu
Bo.
Nie wsłu
Chuję
Sięm
W rytm
Bicia Serca
Mego Boga
Bo.
I
Ostaje sięm
Tylo trwoga
W maraźmie
Wege
Tacji
Zato
Piona
Za bardzo
Brak ciała
Co by
Tango
Z duszą
Zgodne
A tak hała
Niemy
W nim
Zatopiony
Duszy
Hałas
Ktòry
Za miętki
By przebić się przez
Jego połacie
I ulecieć
By się wznieść
By mòc się
Odpowiednio
Odnieść
Do tego tu
I tam
Param
Padam
Madam ja
Jak
Dzikus se pląsam
By duszę przez ciało
Sobie uleciało
Wytrząsam
Każdym ruchem
Jej wołanie
Jak dzikusy na polanie
W rytm swej duszy
Kręcą ciałłem
Dzikusy plus dusze
Plus puls sserca ssaka
Duchowe katusze
Pchnięte i wypchnięte
Ruchem co wyzwala
Ciałem te dusze
I ulatniają się katusze.
Jak tym ciałem ruszę
Inicjuję duszę do mowy
Poprzez ekspresję jej
Przez ciała mowy
Cdn
Dla tego co wątpi
Zabija się na starcie!
I niech wie
Że Ten kto wątpi
Jest z Nim źle
Ale ja za niego
Nie zwątpię
I wierzyć
Czyli żyć
I wiedzieć
Wie i żyć
Wierzyć
Dwie żyć
Uwierz .!.
Tu i tam
To drugie
Będzie tam
Cyli Raj
Nastanie
Nam !. https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t57/1/16/1f609.png;-) !.
.!. Tadam .!.
W duszę sę z Cię .!.
Do Cię lecę sennie
Boże Panie
Padam dam da
Dama ma ta
Twa .!.
Martwa
Pełna
Mar Twa
A
Im bardziej
Tym
Ży wa
W wieczności
Twej błogości
Będę włości Twe
Gościć
Tylko me kości..
I ości..
W glebę uło żyć
Muszem
Kugoś poprosić
By mnie po troszę
Wypatroszył
Do samej mej duszy!
Rozdziabać do samej jej katuszy
By z niej uleciała przez zastępy ciała
Zamczysko ciała
A dusza to taka
Księżniczka w nim uziemiona
Po ramiona
Jego woła
By nim
W Nim
Ona skona
Aby rozszarpał ciałko
By dusza głos zabrała
Sercem vege pompowana
(Serce ciała jest mięsożerne
Cielesne
A duszy platoniczne)
I by na wierzch uleciała
By troszczył
I szył i żył
Z mych żył
Wywròżył
Jak ròże
Pachnącą
Aniołem Stròżem
Wròżbę
Co białą woalką
Tą krwawą walką
Obłoku to się
Prze
Istoczy
Istotnie
W nieśmiertelną istotę
Cudem
Boskim
W duszę
Nim w Nim się odrodzę.
Po wsze
Na zawszę
Z Cię
Cały wszechCięświat
Boże
Wiary trza
Wiary wart
Mega wart
Jak nic
Jak wszystko
IGWT
I nie ma nas
A jesteśmy
Razem
Dziwne?
Przprzedziwne!
I nie pojęte!
Takie jest
The best
Ważne że On Wie!
Bo to Jego Jest!
The Best
Ty i ja też
I Bòg Też
Jego Jest
Swòj jest
Amen

On deance z jej zjawą



Papier a3, pastele olejne


On dance z jej zjawą
Z duchem jej tańczy
Ta co zmarła
Bo zmysły postradała
I szpadą Księcia
Z emocyjnego przejęcia
W obłędzie w jej błędzie
Przecięła się w serce swe
Ktòre i tak krwawiło zranione se
I nawiedziła go nad wodą
Gdy On rozpaczliwie rozpaczau za nią
W ciemnym chłodnym lesie
W grobowej ciszy że żadne zwierzę
Nie ośmieliło się jej przerwać
Jemu Jego żałobnej kontemplacji
Jakby cały las nas pogrążony był
W Księcia smutencji ogromnej
Gdzie pocieszonkiem muskały Go
Paproci zielenie i drzew gałęzie
Głaszcząc po zmartwionej i umęczonej
Smutkiem głowie
A wiatr przedzierający się zaciekle
Przez listowie te zielone
Suszył mu nie głowę
A Jego gęste łzy markotne

I nagle!
Prze cud!
Co się dzieje?
Z Nieba zstąpienie Jego pięknej!
A jedynej ostoi duchowej...
Zza krzewòw
Zza Big Krzyża Boskiego umęczenia
Zjawia się jej zjawa!
Wyłania się jak łania
Z mogiły!
Ona!
Jego luba i chluba!
Lecz cała biała
Ledwie dostrzegalna!
Chce ją chwycić!
Ale może jedynie
Sercem ją tknąć

A ona duszą swą
Tańczy dla Niego
Swe umiłowanie Jego
Tęskną tęsknotą
Ktòra rozdzierającą męką
Rozwarła jej trupa gròb
I zjawą na Jego jawie
Tańczą teraz Razem
W nocy pełnej mocy tej
Eteryczny last taniec!
Pòki światłość
Nie rozłączy Ich ponownie
Zostaną razem pòki co w Księcia
I w jej duchowej głowie
Pòty On nie dołączy do niej.

Post Mortem Moje

Czy może we śnie
Tak delikatnie latają sobie?
Mòj Drogi a Big Panie Boże?
- Nie- ma Droga Còro a Nimfo Paulino
- Oni tak na prawdę!- Powiadam zaprawdę
Ja ją wspaniałomyślnie i umyślnie Zesłałem!
Bo widziałem true uczucie
A tylko takiemu dopomagam- zaprawdę Powiadam
Fałszu nie toleruję w materii tej
Więc aby okazać Księciu
Że ona nadal jest
By nie zapomniał o niej
I o Mnie.

Dobranoc

Wasz Bòg

Amen

W mroku głuszy


Papier a3, pastele olejne



W mroku głuszy co echem

Wygłusza się w eter

Odbijając się o serce Twe

Nadszarpnięte złem

Krwawe bo rozszarpane

Szatana pazurami jej

Agresywnej burzy

Co spokòj duszy burzy

W ciszy duszy jej katuszy

Że czuć w uszach szum

I całe ciała rozedrganie

Jej niemym łkaniem

Nerwem nieopanowanym

Jak po bombardowaniu złem

Nienawiścią wroga

Kogoś kto Cię kocie...

Chce na amen zniwelować

Pod własnym dachem

Ah jak wpłynąć i zatopić się!

W balsam bio i psyho odnowy!

Tym co chore i roztrzęsione złem

By wsiąknąć i nasiąknąć dobrem!

Dobrem mienie ułagodzić

Co najeżone brutalnym

A wulgarnym złem

I cudownie uzdrowić się!

W oczyszczającej powodzi

Oczyścić się i Cię !

I to zmyć w mig

By kojąco rozpłynąć się w niej!

By całe to szujstwo złe

Obezwładniające i szczujące Cię

Rutynowo na co dzień

Dzień w dzień zrzucić z się!

Precz w niwecz!

I ulecieć dzieś gdzie

Jest w miarę bezpiecznie..

Bez atakòw wroga

Bez tej kuli jątrzącej ranę

Bez kamienia obrzydliwego zła

Ktòry jest Ci szatanem

Co uwziął i uwiesił się na Cię

I w Cię się gwałtem bierze

Jak pijawka wpija

I wrzyna i Cię zarzyna

Po kawałeczku jak sadystka

Jak terrorystka

I ciągnie Cię do się w piekło swe

I tym karmi się!

I tryumfuje zawsze!

Gdy w twarz Ci pluje

Piekłem od ktòrego boli brzuch

I serce kłuje

Santa żując Cię zawałem

Na amen

I głowa pulsem ściska Ci czaszkę!

Że łzy z niej wyciska Ci

A Ty zmywasz je

Jak gdyby nic

Jakby nie było ich!

I nic nie widać!

Czili est okjej o jej!

A to wciąż ciąży Ci bardziej!

Napiera na Cię niemiłosiernie

I co się stanie

Gdy przesilenie nastanie??

Strach się bać Vać!!!

Bo wzbiera się ta rosnąca lawa!

Nieubłaganie

Ten wezbrany potok

Ktòry tamujesz resztkami sił

Siląc się jak bòbr

Ktòry tamę buduję

By jakoś przetrwać

W tym rwącym potoku

Diabelskiego ukropu

Ktòry parzy Cię złem

Dręczy i męczy nim na co dzień

A jak czasmi nie zrobisz tamy

To przepadasz z kretesem

I walisz się o kamienie

Raniąc swe mienie

I ogłuszonym widzeniem ledwie ledwie

Niepokojem i lękiem owiany cały

Gdzie wszystko niewyraźne i wyblakłe

Więdnie obłędnie i tak tracisz siebie

I to czego nie masz lub i masz

Więc by nie przepaść

W przepaść ostatecznie

Chwytasz się boskiej liany

Ktòra jest Ci zmiłowaniem

Cudownie zesłanym

I to co śmierdzi Ci dymem

Hałasem i syfem

Przebijasz się przez to do Niego!

Wzrokiem osłabionym tym

W zadymione słońce

Ktòre w oddali widzisz

Co dla Cię się tli

Ktòre chyba się tego wstydzi

Za Ciebie że jesteś w takim stanie

I w żalu chowa się za obłokiem

Ale On chce Cię!

Wejść w Twe posiadanie

Wiedz o tym!

Więc woła w Cię ciepłem!

Codziennie

Walcząc ze zła mrokiem!

Dla Cię wspaniale

Tętniąc dopingującą jasnością

Co rozświetla Ci doń drogę

By w Nim otulić się pocieszeniem

Bo to Twòj Ojciec jest the best!

Co chce byś odpłynął

W dal swych marzeń

Spełnienia Jego pragnienień

Co i Naszym jest celem

By w Nim trwać i działać

By z Nim ramię w ramię wzrastać!

On chce Cię tym opromieniować!

Swym opromieniowaniem

Jego delikatną a zdrową dobrocią

Życiodajną ktòra promykiem

Nakarmi Cię mocą

I wytrwaniem w tym

Wyciągając dłoń ku Cię Kocie

Mocno pomocną

Taką linką co z szamba bagna

Wiązką świetlną a świetną

Wyciąga Cię na co dzień z niego

Kiedy dajesz Mu szansę na to uratowanie

Ktòra jakby kosmiczna jakby magiczna

Z nie z tego świata zmiłowaniem i łaską

Pragnie wyswobodzić Cię ze środowiska sata

Co wyniszcza Cię i od Boga oddala brata

Bo chce aby z nim na wieki skonać

I raju boskiego nie doznać

On to robi z zazdrości

Bo sam

Stracony jest

Bez szans.

IGWT

Amen

wtorek, 28 stycznia 2020

Śpiew stepów


Śpiew rozlegający się
Po szumnych pustkowiach stepòw
Od śniegu białych niewydeptanych
Niosący się coraz dalej
Gdzie nie widać kresu
Po ktòry mògłby ten
Wirujący a tęskny
Smutek
Mieć ujście z Cię
By spłynąć ze swego uniesienia
W horyzont Naszego spełnienia
Tyś Ryś
Oddechem jej
Ktòry w Cię wtapia się
I rozbrzmiewa tańcząc walc
Obłędnie w dal
Każdym ruchem tracąc Nas
Cielesną powłoczkę
Zrzucając z Nas skòrkę
By wyzwolić z niej duszę
W nicość płyniemy
By wyzwolić jej katuszę
Do przodu w jasność
W słonka krasność
Jak ptaki rozkładamy się
Skrzydłem na jego świetle
By wygrzewać się
Energią Jego świetnie

Tak nasze tyły rozpływają się
W tej świetlanej poświacie
Ale my na to nie zwarzamy
Na to co posiadamy
Czy nogi jeszcze mamy
Czy już sobie wywędrowały
Idąc sobie w inną stronę
Kończąc schadzki koniec
Może one poszły sobie
Bo praca bo dom
Bo coś a noś na wskroś

A zostało coś innego
Co zostało i wytrwało
Jeszcze nie minęło
Z tym szalejąco goniącym
I pchającym wichru chichrem
Ktòry nosi i unosi nas przed się
Nie wiadomo gdzie
Rozdzielając na dwie
By odzyskać się na mecie
Bo jak wiecie
W naturze Boskiej nic nie ginie!
A zło w niej tylko gnije w maglinie
Gdy dobro wzrasta prężnie
W dal mężnie
W Jego boskie mienie
Bowiem Bòg wspomaga tych
Co Mu zaufali
I wynagradza tych
Co Mu uwierzyli
I w Nim świadomie Nim żyli

Bo po co ma wspomagać tych
Co nawet w Niego nie wierzą...

Więc lecim na żywioł!
W Jego odmęty ja i Ty!
Na wietrze głosu szumu
Jego oddechu tchu
Przedzierając się walecznie
Jakbyśmy miast rąk mieli miecze
Poprzez gąszcze lasòw i tarnininy
Z tej lśniącej krainy
Ktòra nas nie rani a jak Bòg
Każdym źdźbłem trawy
Nam miłosiernie błogosławi
Gdy wydzielamy z siebie
Aromaty i esencje
Miłosnej
Przepełnionej dobrem
Dla niej strawy
Ona nam tym samym
Odpowiada
I jest dobrze bobrze

Bośmy nie ciałem
A tchnieniem oddechu w tan
Pchnięci przez Boga
Bez pamięci w dal
Lecimy nadzy w tej zamieci
Bez pokrycia w surowości czyści
Tylko tą esencją okryci
Nic co ponad to

Tym co najważniejsze
W tym wietrze
Krystalizujemy się
Ten wiatr żłobi Nas
Jak skały rzeźbi by
Jak dolecimy do słońca
Jego miłości gorąca
Jego Mości ofiarności
W idealnym kształcie
Złego wszystkiego pozbawieni
W pełnej okrasie padniemy My
Arcydziełem przed Nim
Gotowi

*****
Post mortem
*****

Słychać chòr wiatròw prawda?
Maj miłły
Chòr ktòry płynie szumnie
U mnie jazgotem
Jakby to były fale morskie
A to szum na betonie
Rajdersòw on the storm
Słychać szum u mnie
Wiertarki przez akno me
I u Cię pewnie
Bo w jednym świecie
Blisko Cię Ty i ja
I puls podskakującego Nam
Dzikiego serca w dal
Wyrywającego się do się
I nie uspokojonego jego ego
W ciszy szumnej
Ta cisza naszpikowana
Szumem u mnie
I u Cię pewnie
Bo w jednym świecie
Blisko Cię kocię
Że nie słysze jej u mnie
Dlatego wyobrażam ją sobie

Idioci!
Zagłuszają mi Boga!!!
Stowarzyszenie umarłych
Pig pogan!
Ale nie zagłuszycie swym
Waleniem ciągłym
Nawet jakbyście do mnie
Walili mną o mnie
I tak On we mnie!
He he głupcy kupcy!
Kupczki zaradne chopczyki!
Myśliście że jesteście władcami
Tego świata lordami
A tylko pysznymi mordami
He he
Ha ha
Nic to!
Gdy z Nim
Nie to!

W ciszy czy w hałasie
Sen wyciszy
Ich zagłuszanie
Sensu utwierdzonego
Przez Cię Boże
To i Ty
Go posłyszysz
Ty
Ktòry Go
Jeszcze nie słyszysz

Ale On słyszy Cię!
Wiedz o tym że
Każdy Twòj życia wdech
Oddech i wydech
Jest Jego tchnienia
Natchnieniem
I łeztchnieniem
Koegzystujecie
On i Cię
Choć o tym nie wiecie
No bo jak
Gdy ciałem ciała brak
I okiem nie widzisz
Bo oni to tak wszystko robią
Ten swòj niu dil
Niu world without God
Co szukają boskiej cząstki
I tak tik tak
Te szatańskie przydupasy
By odwieść Cię
Oj nie daj im się!
Pomodlę się o Cię
Jeśli sam nie możesz
Ale wiedz że możesz
Jak Mojżesz
Cud

Ale spòjrz sercem duszy swej!
On wtedy na niego przyzwoli Ci
Ten co zawsze jest obok Cię!
W Cię zawsze jest!
Gdy Jestesteś sam
Zawsze jesteś nie sam!!!
Jesteś Jego częścią!
On częścią Cię!
Składnikiem wypełniacie się!
Spòjrz sercem duszy swej!
Wtedy On rozbudzi się!
Bo uśpiony jest w Cię
A tak ożywi Cię!
I pomoże w tym horrorze
Reżyserowanym przez sata
Złego dziada a raczej gada
Co Ci zło gada i łapę do upadku
Twego przykłada
Gdy z nim pod ramię
Z ojczymem zamiast
Prawdziwym a urodziwym
OJCEM BOGIEM

Co i tak budzi się co dzień
W Tobie
Ktòry daje nam go wspaniale
Gdy Twe ciało rano wstaje
On Cię unosi i tak nosi
Gdy w sen nie padniesz
By duszą w nim nią latać

Uświadom to sobie
Żeś Jego w Nim
A On w Tobie
Jesteśmy My!
Razem!
Z Nim w Nim
A On w Nas
We mnie w Cię
Toteż w ciszy
Uciesznie
Usłyszmy się!
Poprzez Niego

Niech wiara w Niego
Nie więdnie
Wiara to pamięć że
On istnieje
Wiara to świadomość
Duszy i ciała
A nie wiara
Tylko ciała

Gdy uwierzysz
To otworzysz
Nowy świat
W sobie stworzysz
Wiecznie nieskończony
Wejdziesz we wtajemniczenie
A tak ślizgasz się po powłoczce
Ziemskiej materii ostając się z nią
Nie korzystając z daru boskiego pełni
By wejść w nią jak najgłębiej
Zagłębiając głębię
Jego wieczne nieskończenie
Nieśmiertelne

Troszkę głupotka zagubionego kotka
Ale Bòg wybaczy ją i przygarnie Go
Jak Ojciec Syna Marnotrawnego
Przez satana w sidła jego pojmanego

IGWT

AMEN

Dobranoc




Oby by



Oby On
Też tak chciauł
Jak Ona .!.
Oby KAŻDY tak chciauł
Jak .!. ON .!.
DEAR BIG GOD .!.
Po Bożemu...
A byłło by BOSKO .!.

Ale trza zaufać i oddać swą
Duszę serca JEMU .!.
On chce Twojej i mojej
Szczerze czystej
Myśli duszy
Myśli serca duszy
Jej radości i katuszy

On przejmuje
Wszystko!
Niczego się nie boi!

Przyjmie
Strasznego nawet
Strasznie grzesznego

Bo oto to
Twòj Ojciec Bòg!
A nie
Nasz Wròg!

A Ojciec Kocha Swoje

Twoje

Dając Nas Nam

Tobie

Kocha dzieło Swoje

Twoje

Dając je Nam

On jak Kreator
Jesteśmy Jego
Arcydziełem!
A On Naszym
Stworzycielem!

.!. IN GOD WE TRUST .!.

Kocha
Kocham
AMEN

PS.

Daj mi
Daj Nam
Szczersze i głębsze
Umiłowanie

Daj mi
Daj Nam
Drogę do Cię Panie

Do Ciebie przeżycia
Z Tobą życia
Duszą i ciałem

Potencję wskrześ!
We mnie i w Nim!
Nim oddalimy się

Od Cię Panie...

Pchnięci przez
Wichurę sata
Ktòry chucha na Nas!
Trzaskając fałszem z bata

By ostudzić
By złamać
Żywą emocję

Ku Cię Panie

Co wraz z poczęciem
Wykrzyczana
Przez dziecięcie Twe
Poprzez miłość i oddanie

Ku Cię Panie

Ale my niezłomni
Choć przez grzech
Ułomni
Mamy w sobie Cię!
We krwi płyniesz naszej
Dumnie
Bijesz tętnem
Zawsze chętnie!

Więc niech sata
Nie myśli sobie
Że da radę
Nam i Tobie

He
He
He

Bo My z uporem maniaka
Nawet jak potykamy się
O zwątpienie swe
Potknięciem moralnym
Przygnieceni grzybem grzechu
Jego pleśnią odurzeni
Złem chorzy i nadwątleni

Wstajemy My!

I przedzieramy się przez
Jego mary zmyły mgły i dymy
Duszące nasze dusze katując je
Że aż dusza dyszy
I krztusi się

By zaczerpnąć świeżości Cię!
By oczyścić się!

By zjeść Cię!
Bo Tyś najwspanialszą strawą jest!

By spocząć na Twym łonie
Wzrokiem na Twym nieboskłonie

Bo Tyś życiodajnym tlenem jest!
Sata tylko zasmradza powietrze...

Otwòrz więc Boże
Potencje w nim i we mnie!

Wiary nie do wiary
I miłości pełnej!

A Go wywietrzę!

Wywietrz i Ty!

By w Boskie
Zaciągnąć się powietrze!

Nim

I Nim przepełnieni do pełni
Do Niego ulecieć w pełni!

Albowiem Wam powiem
Oddychajmy Bogiem.

.!. Z BOGIEM .!.



Silence



Foto by Tomasz Ertman

Silence is zło to
gdy rycie diabła ryja
za często nimfie sprzyja

w presji opresji
sata chaosu
jej fatalnego losu

w presji agresji
chała hałasu
od Woli aż do lasu

w potrzasku
syfiasego szajsu
istnego szamba no ba .!.

i trzasku
sata ataku
bez minimum taktu

że skręt żołądka
i nowa gotowa
bolączka nerwowa

że rwąca rączka
tarmosząca i dźgająca
ją od środka

się na siłę nasilająca
zahukana mowa
że dusza dyszy
ciała szokiem
sparaliżowana
jak śnieg nagle
zimna i biała
pod wpływem
ostrych wpływów
skrzętnego szatana
sata patolki
w osobie
jego idolki .!.

jakby co chwilę
ktoś zza rogu
bu .!.
i serce co minutkę
nerwem podskakuje
waląc i ściskając
jak zły zajonc
co chce pierś jej
rozszarpać
zawałkiem ją mamiąc

ale nie poddajemy się .!.
walczymy my
dając odpór mu
złu.

.!. In God We trust .!.

Albo nie ma NAS

Petków para

Zakochana para
petkòw pochowana
została po nich
tylko para
co z impetkiem
się ulatnia
ta para
pamięci o
miłosnej ich
zamieci
co do cna
ta emocja zacna
ich zjarała .!.

Trująca trójca


Nie
wielka
trójca ta
trójąca się
trójąca ciągle
dupę se w kąciku
trójkącik w kancik
kanci ci i ci mąci.

niedziela, 19 stycznia 2020

×Spętanopętana×przez×sata×palanta×


Dykta, akryl

I must kill us



Ja- I must!
On- Kill us!
Ja- Your false!
On- In my soul eyes
My- Our love
Secret love
Hot red and
Someone else
Red hot silk
Toxic love sick
Like a black
Hot milk
Ja- My all soul
On- And my also
Ja- My all psyhics
On- Is my sick
Sing song sick
Ja- My all heart
On- And my also
My- Sing sick song
Love our song
Ja- In my head
On- In my bed
Ja- My all body
My- Sing sick song
Love our song
On- Like a nobody body
My- Our bodies
Sing sick song
Love our toxic song
About it
On- Do it! Eat my sick!
Love toxic!
My- And sing about it
Ja- Do it! Kill it!
Love sick toxic!
My- And sing about it!
Do it in duet!
On- Eat it!
My- Do it in duet
Ja- Kill it!

Morf- Wacz ju łejting for? Nimf- Łejting for e ☆



Wszystkiego świętego .!. Życzą ogniste mieczyki i ròża.


Dykta, akryl

Z kwieciem Ci ja


Tektura, pastele olejne

Fstrząsss lub zła nowina


Tektura, pastele suche



Taka róża




Tektura, akryl



TAKA RÒŻA

Duża
W marzeniu się
Nurza
Za duża na nie
Zadurza w Nim
Swe trwanie
Bòlem i łkaniem
W gorączce
Trwa swòj żywot
Na wieki wiekòw
Amen Men

I dogorywa i wygrywa
Konaniem
Do Ciebie się zbliża
Na kolanie
W modlitwie trwaniem
Na skalnej polanie
Żywot swòj wydłuża
Za Cię
Każdym swym
Obumarciem

Skruszona opada
Jak ja
Wzruszona
Jej seledynowa
Liścia łza
Poruszona
O kolce róży tarciem się
Wskrzesza delikatnie
Głaszczę każdy jej
Obumarły płatek
Jak czystości Opłatek
Jak tlen delikatny
Ktòrego jak wody pragnę
Choć daleko mi do Niego

Łaknę Jego
Tego
Słowa Jego
Ktòre
Ciałem się stanie
Gdy
Boska Noc nastanie
Przełomem
Co poruszy i wzruszy
Bezwładnej masy ciemnej
Zimny Jego kamień
Zawieszony w maraźmie
Duchowym

W kolejce do gleby by
Nie doświadczyć nic więcej!
Po to Nasze ręce
Wyciągamy My jak ryby
Szamoczemy otumanione
Brakiem Jego
Łgając samych siebie
Kłamstwem na śmierć
Codziennie...

Bòg to widział!
I z żałości
Ściskało Mu się serce!
Rzekł:
Nigdy więcej!

Oto w Niebo!
A nie w błoto!
Dziecię Me
Dzieło Moje!
Veto!
Nie pozwolę!

Byście ginęli ot tak!
Byście więdli
W ramionach sata
Na zawsze źli
Z nim ugrzęźli!

A to sie stanie gdy Ty
Srebrna ma Nadziejo
Oświecisz Nasze
Bytowanie
Bez Ciebie
Na klęskę skazane
Zwycięstwem!
Boskiego Jezu Ciebie!
Za Nas poświęceniem!

Czekam Ciebie!
Mrokiem
Pòki co owiana
Jakby niepokojem poję
Zaćmionym
Lecz czujnym okiem
Ale się nie boję!

Nie
Gasnącym
W sen
Mym
Gorejącym
Sercem

Czuwam

Nie mogąc
Oderwać się
Myślą od Cię
Myśli czuwaniem

Jakby taka cisza
Cicha noc
Co wiele oznacza
Przed wybuchem
Życia ad hoc
Z ktòrego spłynie
Lawa krwi
Umęczonej
Bolesnej Jego Męki
Gdy walczył jak Ty
Walczysz

Tak mocnej jak Jego
Ukochanie Nas Mas
By z niej obmyć Nas
Nieśmiertelności
Niebem
Miłości Mości
Ciebie.

Jesteś Kochany

Człowieku Drogi

Boskiej drogi

Przez Boga wybrany

Trwaj .!.
I nie oddalaj .!.
Ściśle się wczuwaj .!.
W ciało się wtulaj .!.
Aż do duszy jak ulał
W Jej głos się wsłuchaj .!.

Ktòry wybrzmi
Przez samego Cię .!.
Aż zjerzy Ci się
Serca włos
Niewidoczny
Że inny głos
Będziesz Miał
Taki anielski
Nie potoczny

I zobaczysz Go .!.
Gdy poczujesz To .!.

Can You Feel IT .?.

Follow the sound
Of His warm beats
Come to the beat
Of His heart heat
Can You
My Dear
Feel IT .?.

Mòdlmy się by to wyczuć .!.
By na to się zdobyć
By do serca skarbca się dobyć .!.
Boskiego MIRACLE .!.

In God We Trust

Nie pokonają Nas .!.
Waleniem zła w Nas
Nie zmamią mamoną
Nie złamią sata modą .!.

In God We Trust

Prawda Niech będzie w Nas .!.
A jak tli się lichym promykiem
Niech wraz z Bożym Narodzeniem
Buchającym się odrodzi ogniem .!.

Odródźmy się .!.
Ponownie
Naródźmy się .!.
Wraz z Nim .!.

To także
Nasze Narodziny .!.
Bio duchowa
Odnowa
Od nowa
Supernova

Amen