niedziela, 19 stycznia 2020

Błękitna ptaszyna


Płótno, akryl

W blaskach i oklaskach
słońca
na niebiańskich szynach
sięm rozbija i wyżywa
na samych wyżynach
sztamę z Bogiem
i Aniołem trzyma

dla tego

Wysoko się wspina
odbijając się jak zając
ode mnie
łąki polnej jak konik polny
w dal pnie
jak pień drzewa się
wdzięcznie swym talentem

Pieni i mieni się
przejrzysto czysto
wyrazistym
cudnym dźwiękiem
pięknie

Że aż nim
serce zmięknie
nim doszczętnie
z podziwu
pęknie

Rozlewając emocyjną
parząco nęcącą esencję
wypalając
dowòd emocji mocnej
dogłębnie

Co jak krwista lawa
wznosi się i opada
taka płynna
a potem stała magma
zastygając
On
wieczną skorupą
nie do przebicia

obezwładnia
okryciem
będąc trwałym
Swojej
Ziemi
Pani

Zlewając się w horyzont
Trwamy i czekamy
Aż Słońce zgaśnie
By spocząc od zrywòw
I zarywòw właśnie

Nieco w cieniu
I ukojeniu
W skupieniu
Aż muśnie
Srebrzystą łuną
Zastygłych tych
W oniemieniu
Księżyca lice wraz
Z błyszczącym
Chòrem gwiazd

Wieszczącym nam
Dzień nowy odnowy
Gdzie serce słońca
Wyjdzie i roztopi
Ich zastygłe głowy
By stopy ich
Powędrowały
W ròżne strony

By nabrały barwy ochłody
Tęsknoty i ochoty
Na ogrzanie się ponowne
Pod tęczową osłoną
Z ktòrej każdy kolor
Zawsze grzeje ich inaczej

I te natężenia
Na każdy dzień
Ich stężenia w magmę
Ktòra płynna
A czasem stała
Z czasem się roztapia
I ich uwalnia
Z zakrzepłości
Niewoli?

Bòg o to Zadbał.
By było
Jak być powinno.

Jak fala przypływa
I odpływa
Ten rytm to rytm
Chłodu i ciepła
Ich temperatura
Niby stałocieplna
A wędrowna
Jak Oni

A ona
Gaśnie jaśnie
I jaśnieje jaśniej
Właśnie

Jak wdech
Łączą się

Jak wydech
Oddalają się

I wtedy

Biorę wdech
Zaciągając Tobą się
Robię wydech
Oddalając Cię
Na moment

Ty robisz to samo
Błękitna a rzeźka
A ożywcza falo

Ktòrej łagodny
A zdecydowany szum
Uśmierza każdy bòĺ

Ptaszyno błękitna .!.

Ktòra latasz gdzieś
Po błękitach

A może już we śnie
Czekasz mnie

Morfie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz