piątek, 28 października 2016

Grzejąc refleksje przy ognisku



a4, pastele, węgiel



Czas na zmianę!

Czymże jest piękno wobec wyrachowanej brzydoty?
Czym jest uczciwość wobec narastającego fałszerstwa życia ludzkiego?

Czy była by taka możliwość aby uniknąć destrukcyjnego wpływu?
(działania) zewnętrznych czynników, którymi kieruje się panosząca niewiedza
Owładnąwszy umysły słabych podatnych na nią?

Jak trudno naprawić jest wyrządzone zło!
Co ciągle się rozwija, wypełnia nowe horyzonty
Zalewając jak powodzie ludzi bezbronnych
Co próbując ocalić trochę są zmuszeni stracić wszystko!

Czyżby dzisiejszy świat skazywał ludzkość na nieubłagany zły los?
Czyżby dzisiejszym światem zawładnęło zło a królem szatan?
Czyżby to epoka śmierci i już kończymy z tą zabawą w życie?
Czy ten cyrk skończy się o świcie gdy nie obudzimy już się?

Tyle zła, tyle nieporozumienia!
Samo zło jest nieporozumieniem!



Biedota umierająca na skrawkach kartonu przemokniętego od łez. 
Więc czymże norma jest?
Czy nie barierką co wyznacza poziom poniżej którego nie wolno nam zejść?

A w realu hamuje tych co chcą coś więcej ?
Kładą obłudy tamę, wielki nikczemny obłudy badyl!
Istną barykadę na świat, do którego dostępu nie mamy! 
Jakim prawem! Jakim prawem chamy te hamują nasze zapały?
Duszy naszej, która dyszy pod jej kramem!

Gdzie u władzy grupa łobuzów skorumpowanych!
Co bronią od wykrycia- zakrywając się pozorem norm,
Co sami w samozadowoleniu sę nam tworzą.

Prą obłudą wrą obłudnie- panie Janie!
Zdrada, debilizm, zakłamanie!
Strach, brak wiary w życie nasze i w nas samych
Lęk przed przed wychyleniem!
Lęk przed własnym zdaniem i myśleniem.
Własne myślenie wyeliminowane!- panie Janie!

Tak nas oswajają- smartfonem li innym stworem.
By przeżyć swe we śnie lub przed lustrem w domu.
Dowartościowując się trochę by doszczętnie nie zaginąć
Tak od razu w gęstej i bezwładnej marazmu papce.

Bo serwują nam gówno i to nawet nie gorące!

Ludzie zaślepieni błyskiem dóbr- zapomnieli co to czuć!
Naturalność swoją i świata.
Zamknięte pieski w budach wegetujemy przegryzając przynęty
Co rzucają nam jak ochłap (to ich zasłonka dymna)
I że jeszcze nam się to nie należy?! Że niby tak z łaski?
Byśmy byli jeszcze bardziej potulniejsi wobec NICH- na ich wpływy?!

Co za exkrementa niepojęte!
Zrobili ci, inni i my samym sobie!
Jak psy na szczute przeciw sobie!
Na tym wspaniałym, cudnym globie!

Przerobili na blachę- tę zieloną piękność!
W syf- morze seledynowe! 
W smog- powietrze rześkie i pachnące!
Szatańska smoła, bród i choroba!

To co się dzieje lub i nie- życiem naszym nie jest!
Tak nam może się wydawać, my nie kierujemy nim! 
Żyjemy w  życiu małego, wielkiego tyrana odgórnego! 
Którego pycha poniosła i wyrządza zawód Bogu.

I to trzeba zmienić! 
Obalić szatana- pasożyta nas samych!
Pokonać słabość czyli podjąć ryzyko. 
Odciąć skur..czy byka!

Ludzie zagubieni, przygnębieni i przygnieceni ciężarem gruzu,
Taszczymy na barkach niszcząc wzrok, kręgosłup li inne choróbska
Będące wynikiem odoru zabobonu kilku ludzi, od lat. 

Przechytrzyli nas! Żyją na wolności i w radości ciemiężcy nasi!
Zguba ta może doprowadzić do tragedii ogólnoludzkiej!
Już tam idzie, w dość szybkim tempie, jak rozwój cywilizacyjny.

Wielki rozwój kosztem duszy naszej!
Jedynej szansy na wieczne trwanie.

Sztuczność nas zaleje- już zalewa!
Spójrz co w autobusie dzieje się!
Nie trzeba długo jechać.

Ludzie stają się robotami, maszynami.
Co prawda wiedza się rozrasta i basta!
Ale co ze samoświadomością?

To będzie wiedza zewnętrzna, sucha
Bez wewnętrznego poparcia czyli ducha!
A taka wiedza, to o kant dupy potłuc!
To wiedza na użytek szatana.

Dlatego potrzeba kogoś mądrego by oświecić drugiego!

Powrócić do normy wyznaczonej nie przez człowieka lecz przez Boga!
Wrócić do strych pism- do Biblii.
Na łące pod oceanem Boskim, zaciągając się jego substancją!
A nie szklanym i betonowym tworem co oddala od Niego!

Ona pozwoli na swobodę myślenia- tam uniwersalna prawda!
I na działanie każdego człowieka!
(Nawet marnego olimpijskiego menelka).

Ze zmianą- ramię w ramię z Bogiem!
Z Tym nieskażonym, ponad tym czym ufajdani my po uszy 
W tej niewidzialnej naszej katuszy duszy.

Ciało może się tak wlec- przez wieki!
Przystać na wszystko-jak zwierzę.
A nie zapominajmy, że my wyróżnieni z Bożej łaski!

Osoba oświecona nie może być fermentacją teraźniejszego upadku skażona.
A jak jest winna być oczyszczona!
A więc:

Ludzie, odwagi!
Oto jest wasze życie!
Oto jedyna szansa na zmiany!
Nim ktoś powie o Was:
Oto jest głowa zdrajcy!

Bo jak nie zmienicie nastawienia...
zostanie wam już tylko w piekle wielkie łkanie,
kciuków trzymanie by nie powtórzyli błędów waszych
pozostałych na tym padole- współbraci.

A więc apel do uprzedzonych:

Nie zamykajcie ludziom innych charakterów drogi.
Nie z negatywnym nastawieniem.
Widzisz dziwaka doceń go, daj szanse gdyż nie wiadoma dusza, natura, serce jego.
Może być zwyczajnym świrem ale może być także genialnym. 
Ma ktoś idee? Nie mieszajcie z błotem, dajcie rozwinąć, wykazać się!
Poprzez ryzyko i otwarte umysły można zdziałać cuda i rozwijać świat na dobre. 

Bowiem ranga postępu zależy od wielkości ryzyka jakie się podjęło aby coś zmienić.






środa, 26 października 2016

Piękna para

*
Była raz przez kies czas
piękna para
niezwykle do siebie dobrana!


Z radosnym licem z beztroskim gestem
z ręki do ręki od serca do serca
gorąca krew w ich ciała napływała



rytm pulsu nadawała!

Param
pam
pa!

Dlatego mogli iść
dalej i dalej
i coraz dalej
i jeszcze dalej
jak najdalej !.!.!

Choć nie było im to pisane.




*

wtorek, 25 października 2016

Odnaleziony i zamazany

Tego już nie ma między nami- został zamazany w inny byt


Olej, płótno

poniedziałek, 24 października 2016

18-cie


18- te


a4, świecówki, grzyb

Szampan, wu-zet- niezwykle tłuste ale smaczne.
Prezent i dwoje mi znanych dobrze ludzi.
Telefony od sióstr- jednej prawdziwej.

Wizyta niezapomniana cioci i jej niezwykła dedykacja związana 
z dowodem.

Film- problemy społeczne, niezwykle odnoszące się do mego 
życia.

Rozmowa i spacer po ulicy Marszałkowskiej- od dawna nie przeżywany
z mamą.

Trochę muzyki w panoszącej się niezwykle
Samotności.

Rozpiera serce nieznane.
A duszę strach.

Nie wiem przed czym.
Choć przeczuwam.


Jest to niepokój nie do pominięcia!
Dręczy straszliwie choć kocham Boga.

Nie chcę tego stanu za strach uważać
Gdyż powinnam swą osobę Bogu oddawać.

A tak wyobrażałam sobie pełnoletniość!
Za coś niezwykle nadzwyczajnego-
za przełom.

Przełom do którego nigdy nie powrócimy.


Trzeba by popełnić samobója!



Aby pozostawić tą chwilkę
Nie naruszając jej zarazem.

By pozostała taka jaka miała być.

Mając 18-cie

Świat staje szerszy,
Namacalny,
Dozwolony,
Nieskrępowany,
Pozbawiony barier.

Mając 18-cie

Ma się prawo do rozbestwienia.
Robiąc rzeczy jakich
Przed kilkoma dniami
 Raczył by tylko diabeł
I czasami ja.

Mając 18-cie

Moc odwagi, wrażliwości siła.
W zależności od zacięcia i nacięcia się
W zależności jak się trafi
Jest wzmożona bądź znikoma-

Wola.

Tylko gdzie jest ona?
Gdzie jesteś !?!?!
Już jej nie ma.
Jest inna.
Ja.





piątek, 21 października 2016

Picie nadmierne


Picie nadmierne
(Ku przestrodze):


Zimno tyka mego ciała


Więc żubrówką je zaprawiam!


Eliksiru szczyptą swoje usta moczę


By w gardle i w żołądku miłe ciepło poczuć!


Naraz wychylić nie jest zdrowo!
Obalając ją i się od razu
Więc zabawię się bez liku
Pozbywając się zarazem
Pijackiego nawyku!


Ref. Język pląsa nieustannie
Wydobywając brzmienia nienaturalne!

Twa mowa niepohamowana
Animuszem napędzana
Jest skutkiem nadmiernego chlania!
Procentu słomianego zapału.


Wstydź się człeku słaby!
Bo retoryka Cię obnaża
Siła w niej domniemana
I buraczana facjata Twa!


Ludzi poraża!
Budzi wstręt!
Więc przed piciem miej lęk!
Pić nie chciej!


I nie łódź się
Że pić chcesz!

Ref. Język pląsa nieustannie
Wydobywając brzmienia nienaturalne!

Bo to co złe z pozoru gorsze okazać się może!
 I w niedalekiej przyszłości nic Ci nie pomoże!


Ani akcja Re animacja!
Ani twa modlitwa nagła!


To nie pomysł chybiony że eliksirem śmierci
Twój niezawodny napój święty stanie się.


I?
Nie łódź się że nie!
O nie e e e!
I ?
Nie pij ni nie bij więcej
O mnie ole ole!

A będzie lep piej ej ej
Że hej!


Di ent.


czwartek, 20 października 2016

Samobólcze ympresje


Absolut


Absolut końcem bytu-przebija jego sferę-
gdy apogeum osiągnie-sprowadzi do niewiadomej
dusze wybawione-opuszczając tę małostkę.


Ona nie bawi mnie!
Nie czuję jej!
Nie zajmuje osoby mej!
Nie widzę w niej!
Nie potrzebuje widzieć jej!
Bo nie jestem w niej po uszy
Choć czasami muszę!
A jestem w momencie gdzie?
Nie ma mnie i jej!
Tą małostką gardzę!
I absolutny wyraz dam!
Choć w niepokojem boję!
Jęku lękiem dławię.


O!
Tu jest wzrok duszy mej!
Co!
Wybija ku lżejszej sferze
-tam jej ukojenie!
Więc odetchnę.


Z konieczności zrzucając jarzmo marności
ostateczny policzek wymierzę!

Echo jego już nadjeżdża!

Dobija się do mnie zza sfer przejrzystych
grzmi jak błyskawica
napominając tonem swym
ostatnim drogowskazem-mym.


 Co mnie nie tyka
Jego ostrze motyki
Więc okoniem spoczywam.


W wędrówce tej.



W małostce nicości roztocza
w której pałętam teraz.

To jest end :-]





sobota, 15 października 2016

Dlaczego słoń nosi trąbę?

Ciężka trąba



Dlaczego słoń nosi trąbę?
Hę?!
-Bo nie ma futerału!”
Ja też nię!

Ciężka trąba ma dola
Trąbi dusza moja!
Żabim nadymanym gestem
Obciąża serce!

Serce ciężarem staje
obciążając klatkę
bez skrupuł bólem rozpycha
jak ropucha nadyma
nadając ekspresji wyraz
uczuć mych grymas
co stwarza na twarzy
wyraz zmęczonej
godami żaby!

A chód słonia
i ciężka jego trąba!

Ma dola.

Jarzmo gorzkie zwisa i
 obciąża.

Mea culpa!






wtorek, 11 października 2016

Zarumieniłam się

Zarumieniłam się


Wzniosłam wzrok do góry
i raptownie spuściłam
gdyż smutkiem pogrążone
jeszcze żywe lecz spragnione
ciężkim losem naznaczone
drgnęło serce moje!

Nowy stan przejęło!
Bo pochwyciło je piękno!

By nasycić je nim trochę wypraszało łaskę
oszalałym wyszywając tętnem
przeszyło prądem ciało me!

Porażona -
Zarumieniłam się!

Lód wnęki mej męki stopił się!
Fala uniesień rzęsiście się wylała
Z ocząt niezła łza!

Gdy to piękno nade mną trwało
Serce w smutku gorzko łkało!
W nicość także gały łkały!
Aż nie łzawo się zaśmiały!

Bo nie miały czym podlewać

Jego chwały!

niedziela, 9 października 2016

Rumiane łapki

Rumiane łapki




W lateksach opinających
jego uda napięte
dumny niczym Elvis



 się chwieje



stopami wywija




na środku sali
wśród dziewcząt gromady!

Niespodziewanie ja:



do sali wpadam!



dopasowana



bo lateksach o dziwo



 byłam ubrana!



Z impetem



z tanecznym



 rozpędem



nieobliczalnie



 wylądowałam!



Przed licem rumianym a zwykle bladym.
Na nim na mój widok wyraz zachwytu!



Z energii pozyskanej 
wywijam ku jego radzie
pląsy niesłychane!



Wraz z tym panem
pod tympanonem nagle!

W czasie wywijania skłonów
naciągania odnóg
zsynchronizowani
w rozgardiaszu większym
od Augiasza Stajni
z pomieszania
kolano kolankiem-
dwa kielichy
niemy toast wychyliły!
a ręka ma jego musnęła
i na dłoni jego spoczęła!

-Toż to skandal Mości panie!
-Kto zjadł me śniadanie?
(Konsternacja niebywała nastała 
i przerwana została 
by pogłębić ją dosadniej :)
-Który z panów to pani?
(ktoś wykrzyczał do swej damy!)

Lecz On się tym nie zraził!
Swą ręką mą pogładził
swą rękę na mej postawił
rękojeścią ręki swej rumieńcem
obmył biel ręki mej w podzięce!

I tak ulotnie parą się staliśmy
bo gdy fal melodii nadszedł kres
nasza wzajemność zakończyła się!

Skutki uboczne wędrówki rączki mej niesfornej:

Tak więc czerwone łapki pozostały jak po mrozie
gdy się nie słucha mamki i się chodzi bez rękawic.: