wtorek, 23 czerwca 2020

Boże Ciało



Karton, tech. mix.


Albowiem wam Powiem
Bożym Słowem iż
Boże Ciało dziś .!.

Duch Boży ..
Urzeczywistnił ciałem
Pośród Nas stanął
Powiedzieć to chciałem

Chwalmy więc Pana .!.
Hosanna Hosanna
Na wysokościach
W Jego niebiańskich włościach .!.

Co rozpływają się miłości
Lawą olśnienia
Po naszych ziemskich
Ziemiach echem
I radości śmiechem

Bo szczęcie to niepojęte
Bóg Sam odwiedził
Cię i mnie .!.

Ale czy godnie
Przyjeliśmy tego gościa?
W Naszych włościach??
Zastanówmy się

A Jeśli nie
Bóg stale
Puka do naszych serc
Dając ciągłą szansę
Na wrota ich otwarcie

A więc:

Wznieśmy lica i ręce serca .!.
Wystawiając hardo hordy mord swych
Wzniośle i doniośle na błękity
Szczerze wytężając swe
Głosy w niebiosa iście pięknie
Aby usłyszała nas każda wioska boska .!.

Niech króluje nam Ukochany .!.
I niech pieczę ma nad Nami
Nasz Jedyny Pan Umiłowany
Ojciec bosko niebywały .!.

Niech olśniewa nas Swą łaską
Dowartościowując nasz byt
Oczyszczając nas nią

Dopełniając człowieczeństwo
Dwupodmiotowe z Ducha i Ciała
By harmonia i jedność wspaniała
W nas się utwierdzała

Zmiłowaniem a umiłowaniem
Stwarzając gotowość stałą
By nasze ciało boskością nasiąkało
I się boskim stawało
I do czynów zacnych pociągało

Na Dzieło to każdym dniem pracujemy
Do bycia godnym Jego
I świata całego przez Niego stworzonego

By godnie przyjąć Go
Przekraczając bramy Niebios
Witając czołem nisko
By być gotowym
Na Jego błogosławieństwa kiss
I Jego ognisko
Niczym Synowy Gość Boży
By być z Nim w Nim
Na wieczność blisko

Zbawiony .!.

IGWT

ALLELUja

Amen


Krzyżem krwiobieg


Dech, tech. mix.

Krwiobieg jego
Krzyżem biegnie
Dlatego niepolegnie
Ten co Bogiem tętni
Po kres swych dni
Ziemskich by
W byt pozaziemski
Wtopić i boskość pić
By z Nim w Nim
Po wsze na zawsze
Z Bogiem w Bogu być

A jeżeli chcesz go naśladować
To weź swój krzyż na każdy dzień
I nim ze swym podziel się
Ze swym bratem
I katem
Cierpienia łzą zołzą
Przejmij ją
Na swą klate
Jak nieustraszony
Herakles
I zmieszaj ze swą
I pij ją
Krew umęczoną
Czyimś utrapieniem
Niczym boski wampir
W poświęcenia wir
Się wbij
I dobrą nowinę hardo wyj
Jak dzielny wilk
A nie jak
Zniewieściały
Wyjec
Przekazując echem tym
W duszy ryjec
Tym co nie nieświadomi
Pchają swój byt
Ku upadkowi
Nie wiedząc o tym

Mimo że masz już swą
Krew umęczoną
Że prawie żółć
Nie obawiaj się
Że za dużo
Że rady nie dasz
Bo biorąc ciężar z kogoś
Ulga sprawiona komuś
Ciebie odciąża
Z twych ciężarów
Choć teraz obciąża
Jak kobietę ciąża

Ale to chwilowe
To przekuje się
Na cudo złote
Albowiem wam powiem
Bóg wszystko wyrównuje
Wszystkim
Wprostproprcjonalnie daje
Kto się z Nim brata
I temu zabiera
Co się Go wypiera
Udając jego kata
Zdradziecką ręką sata

IGWT


Zły ton on


Pianka plastikowa, tech. mix.


Stan agoni



Stan agoni
Serce goni
Świat ciemnieje
Gdy nie pije
Gdy nie je
I w oczach drętwieje
Gdy znieczulica
Na bezdusznych licach
Wieje od sata ofiar
Pejzarz w oczach
Matowieje
Słabością i niemocą
Surowo wieje
Bo nagle to po diable
Atak ot tak!
Sata przejął panowanie!
W szpony swe perfidne
Wciągnął w swą śmiertelną grę
W śmiercionośne czeluście się
Chłonie bezprawnie Cię
Wysysa jak pasożyt życie Twe
Kies łapankę na tamten świat!

Pytam
Jakim prawem?
Przerywasz
I przeszkadzasz mu?
Skoro jeszcze trza
Dokończyć
Boskiego dzieła!
Bo Bóg
Chce coś powiedzieć!
Światu tu
Językiem Jego liczb
Którymi obliczył
Prędkość kul obrotu tu
Kosmicznym językiem
Wręcz magicznym!
Twoim
Choć ludzkim
A sata widział dzieło
I z zawiści
Nie chce dopuścić
Chce zniszczyć to
I Cię kochany
A ukochany
O nie!

Żywot Twój umęczony
Wypocony
Trudem mozolnym
On chce zabić Cię!
Oczywiście
Bo sata zwyrodnialec
Nasz zawistnie
Nienawistny wróg
I Ty to czujesz!
I ja to wiem!
Ale nie!

Nie pozwolę!
Ty zawsze nie pozwalałeś
A jak Herkules trwałeś
Przykładnie
Niczym ludzki Bóg
Może rzeczywiście
Byłeś Nim?
Byłeś zawsze twardy i hardy
Ale w końcu satan
Wszedł Ci na głowę
Nawet Achilles miał słaby punkt
Ale wiedz
Że jesteś od niego silniejszy!
Od satana
Masz Boską moc!
I Boże powołanie!
Boże do Cię wołanie!

Nie zagłuszaj go alko!
Musisz przyjąć Go na trzeźwo
No bo jak tak...
Nie daj się omamić!
Musisz nie dać się!
Zawsze nie dawałeś się!
I Ty to wdrażałeś
W siebie i w nas
I nauka nie poszła w las!
Wiedz to
Więc proszę
Nie zmieniaj się!
Choć ciężko jest

Nie damy się!
Oj nie!
Prawda?
Czcigodny Człeku
Przez duże
C
Ty co czekałeś
Zanurzony po uszy
W swej codziennej katuszy
Na mnie
Prawdziwej katuszy
Ciała umysłu i duszy
I tak czekałeś
Na Swego Godota
W narastającej beznadzieii
Co jak lawa zalewała
I zatapiała i wypalała
Jak paląc na stosie
Męczennika
Tak Ty palisz się
Oczekując mnie
Boże zlitowanie
Na olśnienie oświecenia
Wytrwale
Z wrzynąjącym się
Zrezygnowaniem
Nad którym straciłeś
Panowanie
Ty co nad wszystkim
Panowałeś
Które Cię powaliło
I nie daje powstać

Czy mam z Tobą
Tak się powalić
I tak się uwalić
By razem
W tej tragicznej
Tragedii
Było raźniej Nam?
Czy ginąć z Tobą mam ??

Czy gonić Twego Godota?
I wołać swoimi siłami
By przegonić tego
Co Cię powalił
I o Cię walczyć
I walczyć
O dzieło
Nam chodzi
O dzieło!
Ale musisz
Być ciałem
A nie słowem
Bożym
Po to tu
Zesłanyś został
Akurat Ty
Jesteś Jego ciałem
Które ma się nam
Uwiarygodnić !!!!!!

A ja jak kajak
Bez wioseł
To marnotrawie
Obezwładniona
Chcę ale nie
Sata nie chce!
I zmusza
Nie chcieć
I wymusza
Ale nie
Nie poddałam się!
Tak łatwo
Jeszcze szatanowi
To nad nami się tli
I Ty też
Póki jeszcze jesteś
Walka trwa!
I daje o sobie znać
Bóg daje o sobie znać:
Musisz to dokonać!
A nie skonać
Musisz
Być tego świadomy!
Jesteś
Ale sata się wpierdala
I od tego oddala!

Nie dajmy się!
Więc musisz
Ostatkami sił
Na siebie
I na mnie
Wymusić to
Urodzić to
Wypchnąć Dziełłło!
O!!!!!

Więc Być!
A nie or not to be!
I ja to wiem
I Ty to wiesz!
By przekazać światu tu
Boską nowinę!
Dlatego musisz Być!
I jak wilk wyć!
W przestworza
Jak hejnał!
Światu tu oznajmić!
Kosmiczne odkrycie
Wyjawić swą boską prawdę

On czeka na to!
Na Twe wycie
Na Twe wyjście
Musisz wyłonić się!
To Twoje powołanie!
Bóg Ci to wręcz każe!
I mi dlatego piszę to Ci
Kochany Ukochany
Świadomsławie

Jeszcze nie..
Jeszcze siły masz!
Na dokończenie
Na dopłynięcie
Na do mety dobrnięcie
Po puchar złoty
Jeszcze je masz
Więc siłuj jak Mocasz!
Walcz!
Jak Spartakus
Powstań z upadku
Ku wygranej a nie ku
Szatańskiej przegranej
Do dzieła swego!
Wyciągnij swe ręce!
Wytrenowane przez lata
Swym mężnym męstwem
Podaj dłoń Bogu!
Ze zwycięstwem!
Przez kratę swego zniewolenia
Na które przez pomylenie
Lub przez sata
Skazałeś się
Lub ja Cię
...

Wyrwij kajdany!
Zerwij więzy sata!
Odrzuć sata kata
I jego bata!
On chce pokonać nas!
A w Bogu
A nie w nim Brata Ojca
Masz

Walka zajadła trwa!
Na życie i śmierć!
I nie możemy
Pozwolić na upadek!
Bo tym razem może
Okazać się ostatnim
Jesteś teraz jak porcelana
Jak dojrzały noworodek

Oh!
Co za przykrość!
Oh!
Co za straszność!
Mea culpa!
Oh Mea...

Panie Wielki Boże
Zlituj się nad Nim!
Nim...

Niech nie poddaje walki!
Wskrześ Go!
Oddal satana
Przecie dzieło!
Przez duże
D

Przecie
Wszystko jeszcze
Przecie
Możesz
Gdzie człek nie może

Więc nie Daj!
Nie Oddawaj
Swego Dziecka
Na przemiał satanowi

Wyrwij Go!
Póki jeszcze
Możesz
Jak Jezus
Jak Mojżesz

Póki jeszcze trwa
Jak ranna tratwa
Na morzu bezsilności

Wiem

To Jego Droga Krzyżowa
A On Twój Wybraniec
Ale chociaż
Niech będzie owocna
A nie że
Wszystko na marne
Obiecasz?
Obiecaj!
Ojcze
Ojcu
Mi

A
M
E
N

Żabka


100/70, tech. mix




Roman Polański


100/70, akryl

Fancy Blue Boy









Dama duma dumna


100/70, brystol, tech. mix.


O szczęście nie pojęte .!.


O szczęście nie pojęte!
Tyś Sam odnalazł mnie!
By zgubić na zawsze
Odwiedzając we śnie
I uciekając
Jak dziki zając
Ode mnie nagle
Jakbym była Twym
Niebezbieczeństwem
Trędowatym
By zgubić nas
Na zawsze na jawie
O nie mylę się!
Bo tylko na chwilę!
By cierpiątkiem
Uszlachetnić duszę
Oczyszczając ją
By przyjąć na nowo
Nas na jej łono
Odradzając się
W piękniejszej
Miłosnej formie
Bo czasami
Przesilenie
Między nami
I wtedy dozujesz
Odrzucając mnie i się
Na przeciwległy brzeg
Naszych serc
By odnowiło się uczucie
Jak podcinając włosy
By lepsze wyrosły
W niebogłosy
Więc z dala od się
Patrzymy na się
Odrzuceni
Choć złączeni
Duszy sercem
Patrzę na Cię
Im mniej tym więcej
Słabość siłą
Pustka pełnością
Bardziej w niej
Czuję Cię
Gdy nie ma Cię
Jesteś bardziej
Przy mnie
Choć boleśniej
Czy rozumiesz mnie?
Człowieczy Boże??
Co zesłany
Zstąpiłeś jak Anioł
Taki ładny
Czujesz mnie
I ja to śnię tętnem
Myśli mej na jawie
O Cię w mej głowie
Obok Cię przy Twym
Pełnym pustostanie
Dusza przezroczem
Nikłością ulotną
A jakże absolutem
Pełnością całą i stałą
Czyli niby osobno sami
A jednak tak to razem trwa
Na rannej tratwie trwamy
Duszy katusza ma i twa
Niema nasza modlitwa
Serc drżących cicho
Niemą histerią