wtorek, 23 czerwca 2020

Stan agoni



Stan agoni
Serce goni
Świat ciemnieje
Gdy nie pije
Gdy nie je
I w oczach drętwieje
Gdy znieczulica
Na bezdusznych licach
Wieje od sata ofiar
Pejzarz w oczach
Matowieje
Słabością i niemocą
Surowo wieje
Bo nagle to po diable
Atak ot tak!
Sata przejął panowanie!
W szpony swe perfidne
Wciągnął w swą śmiertelną grę
W śmiercionośne czeluście się
Chłonie bezprawnie Cię
Wysysa jak pasożyt życie Twe
Kies łapankę na tamten świat!

Pytam
Jakim prawem?
Przerywasz
I przeszkadzasz mu?
Skoro jeszcze trza
Dokończyć
Boskiego dzieła!
Bo Bóg
Chce coś powiedzieć!
Światu tu
Językiem Jego liczb
Którymi obliczył
Prędkość kul obrotu tu
Kosmicznym językiem
Wręcz magicznym!
Twoim
Choć ludzkim
A sata widział dzieło
I z zawiści
Nie chce dopuścić
Chce zniszczyć to
I Cię kochany
A ukochany
O nie!

Żywot Twój umęczony
Wypocony
Trudem mozolnym
On chce zabić Cię!
Oczywiście
Bo sata zwyrodnialec
Nasz zawistnie
Nienawistny wróg
I Ty to czujesz!
I ja to wiem!
Ale nie!

Nie pozwolę!
Ty zawsze nie pozwalałeś
A jak Herkules trwałeś
Przykładnie
Niczym ludzki Bóg
Może rzeczywiście
Byłeś Nim?
Byłeś zawsze twardy i hardy
Ale w końcu satan
Wszedł Ci na głowę
Nawet Achilles miał słaby punkt
Ale wiedz
Że jesteś od niego silniejszy!
Od satana
Masz Boską moc!
I Boże powołanie!
Boże do Cię wołanie!

Nie zagłuszaj go alko!
Musisz przyjąć Go na trzeźwo
No bo jak tak...
Nie daj się omamić!
Musisz nie dać się!
Zawsze nie dawałeś się!
I Ty to wdrażałeś
W siebie i w nas
I nauka nie poszła w las!
Wiedz to
Więc proszę
Nie zmieniaj się!
Choć ciężko jest

Nie damy się!
Oj nie!
Prawda?
Czcigodny Człeku
Przez duże
C
Ty co czekałeś
Zanurzony po uszy
W swej codziennej katuszy
Na mnie
Prawdziwej katuszy
Ciała umysłu i duszy
I tak czekałeś
Na Swego Godota
W narastającej beznadzieii
Co jak lawa zalewała
I zatapiała i wypalała
Jak paląc na stosie
Męczennika
Tak Ty palisz się
Oczekując mnie
Boże zlitowanie
Na olśnienie oświecenia
Wytrwale
Z wrzynąjącym się
Zrezygnowaniem
Nad którym straciłeś
Panowanie
Ty co nad wszystkim
Panowałeś
Które Cię powaliło
I nie daje powstać

Czy mam z Tobą
Tak się powalić
I tak się uwalić
By razem
W tej tragicznej
Tragedii
Było raźniej Nam?
Czy ginąć z Tobą mam ??

Czy gonić Twego Godota?
I wołać swoimi siłami
By przegonić tego
Co Cię powalił
I o Cię walczyć
I walczyć
O dzieło
Nam chodzi
O dzieło!
Ale musisz
Być ciałem
A nie słowem
Bożym
Po to tu
Zesłanyś został
Akurat Ty
Jesteś Jego ciałem
Które ma się nam
Uwiarygodnić !!!!!!

A ja jak kajak
Bez wioseł
To marnotrawie
Obezwładniona
Chcę ale nie
Sata nie chce!
I zmusza
Nie chcieć
I wymusza
Ale nie
Nie poddałam się!
Tak łatwo
Jeszcze szatanowi
To nad nami się tli
I Ty też
Póki jeszcze jesteś
Walka trwa!
I daje o sobie znać
Bóg daje o sobie znać:
Musisz to dokonać!
A nie skonać
Musisz
Być tego świadomy!
Jesteś
Ale sata się wpierdala
I od tego oddala!

Nie dajmy się!
Więc musisz
Ostatkami sił
Na siebie
I na mnie
Wymusić to
Urodzić to
Wypchnąć Dziełłło!
O!!!!!

Więc Być!
A nie or not to be!
I ja to wiem
I Ty to wiesz!
By przekazać światu tu
Boską nowinę!
Dlatego musisz Być!
I jak wilk wyć!
W przestworza
Jak hejnał!
Światu tu oznajmić!
Kosmiczne odkrycie
Wyjawić swą boską prawdę

On czeka na to!
Na Twe wycie
Na Twe wyjście
Musisz wyłonić się!
To Twoje powołanie!
Bóg Ci to wręcz każe!
I mi dlatego piszę to Ci
Kochany Ukochany
Świadomsławie

Jeszcze nie..
Jeszcze siły masz!
Na dokończenie
Na dopłynięcie
Na do mety dobrnięcie
Po puchar złoty
Jeszcze je masz
Więc siłuj jak Mocasz!
Walcz!
Jak Spartakus
Powstań z upadku
Ku wygranej a nie ku
Szatańskiej przegranej
Do dzieła swego!
Wyciągnij swe ręce!
Wytrenowane przez lata
Swym mężnym męstwem
Podaj dłoń Bogu!
Ze zwycięstwem!
Przez kratę swego zniewolenia
Na które przez pomylenie
Lub przez sata
Skazałeś się
Lub ja Cię
...

Wyrwij kajdany!
Zerwij więzy sata!
Odrzuć sata kata
I jego bata!
On chce pokonać nas!
A w Bogu
A nie w nim Brata Ojca
Masz

Walka zajadła trwa!
Na życie i śmierć!
I nie możemy
Pozwolić na upadek!
Bo tym razem może
Okazać się ostatnim
Jesteś teraz jak porcelana
Jak dojrzały noworodek

Oh!
Co za przykrość!
Oh!
Co za straszność!
Mea culpa!
Oh Mea...

Panie Wielki Boże
Zlituj się nad Nim!
Nim...

Niech nie poddaje walki!
Wskrześ Go!
Oddal satana
Przecie dzieło!
Przez duże
D

Przecie
Wszystko jeszcze
Przecie
Możesz
Gdzie człek nie może

Więc nie Daj!
Nie Oddawaj
Swego Dziecka
Na przemiał satanowi

Wyrwij Go!
Póki jeszcze
Możesz
Jak Jezus
Jak Mojżesz

Póki jeszcze trwa
Jak ranna tratwa
Na morzu bezsilności

Wiem

To Jego Droga Krzyżowa
A On Twój Wybraniec
Ale chociaż
Niech będzie owocna
A nie że
Wszystko na marne
Obiecasz?
Obiecaj!
Ojcze
Ojcu
Mi

A
M
E
N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz