tech. mix. płótno
*
*
Trzy dania- trzy walki
„Trzy dania miałem do przetrwania!
Gdy pierwsze okazało się najcięższe
Zrozumiałem, że dwa pozostałe
Przetrawić już dam radę.
I je przetrawiłem.
Przerabiając swe potrawy
W letnią, bladą masę;|
Pozbawiając je zbytecznej chwały
Z krwistych i pikantnych na pierwszy oka rzut
Ostudziłem ich zapały i tym samym
Mistrzem Polski-Muay Thai
Się stałem.”
*
Nieoczekiwany obrót sprawy
Wydarzył się w weekend ten
Na który czekałem tak cierpliwie
Po kontuzji uzyskanej niechybnie.
Zadała mi ona niemocy znamiona
Dla mej duszy oraz ciała
Chęć zdobycia ważnego-
Uno momento zostało lekko opóźnione.
Czasu tego nie strawiłem na narzekania próżne
Lecz do dzieła się zabrałem
W zarodku dławiąc tę mą kontuzję.
Bardzo pożytecznie w moim fachu
Doskonaliłem innych rano i wieczorem
Oraz siebie, nawet wtedy gdy nie chciałem.
Codziennie, nakładając na me ręce
Drugie, zastępcze do ciężkiego boju gotowałem
Choć wiedziałem, że trochę w tyle zostałem.
Lecz ciężkim potem i pewnym ciosem
Pewnego dnia się wyprzedziłem
I na ring upragniony od roku wstąpiłem:
W ciszy dostojnej pewnej, pozie wkroczyłem
W sercu przeganiając lekką trwogę, z marzeniem w głowie
Na ostre starcie nastawiłem.
*
Przeciągnąłem trzy walki z rzędu!
Będące zależnie od przeciwnika
w różnym stopniu- mocne.
W pierwszej walce przestępując ringu lin granice
adrenalina uderzyła mi do głowy
i parząca krew zalała moje lice.
Opanować się zdołałem gdy na chwilę
oczy zamykając- na widok piękny natrafiłem.
Pomyślałem wtedy:
-wyboru nie mam! porządnie walkę stoczyć trzeba!
Oderwałem więc od maty energicznie swoje pięty
i z impetem wskoczyłem w wir brutalnie ciężki!
Pięści ściśnięte i nogi napięte
za sprawą wylanego potu codziennie
wykorzystałem nader umiejętnie
wykorzystałem nader umiejętnie
lecz mój konkurent słabym nie był
więc bez prezentów się nie obył.
Oboje w tej walce szczodrzy byliśmy!
I mocnych natarć nie szczędziliśmy!
Groźne były często z jego strony!
Lecz nie groźniejsze od moich
dla jego osoby.
Nigdy w tyle nie pozostawałem!
Nawet wtedy kiedy sił już nie miałem-
wszystko na bieżąco mu wyrównywałem!
Walka ta była ciężka bo każdy z nas
poddać się nie chciał i piłował nadal
wykonując swoje chwyty z różnych stron
słychać było dwustronne okrzyki!
A ja ledwo dysząc razem z nim-
się chwiałem
prowadząc walkę opętańczą-
już tylko z moim ciałem!
Mobilizacje nadal miałem
bo wygrać tak czy inaczej chciałem!
Mimo wszystkiemu parłem dalej
i wyparłem ostatecznie …
zabierając się za drugie danie!
W drugiej walce było jakoś łatwiej
Choć nie mówię, że do końca gładko ;)
Gdy ważny etap zdobyłem
natychmiast w się mocno uwierzyłem!
Nawet gdy z narożnika wyłonił się przeciwnik nietypowy
bo zbytnio napalony!
Stoicki spokój zachowałem
i do boju z klasą się poderwałem!
I ową walkę wygrałem!
I oto było drugie danie- te godne lanie.
Myślę teraz będzie finał
-czeka mnie ciekawe lanie.
-czeka mnie ciekawe lanie.
Lecz zwiodło mnie to oczekiwanie
wstępując radośnie na ring
mego zawodnika zmiotłem w pył!
mego zawodnika zmiotłem w pył!
Już się tyko z nim bawiłem!
I na łopatki cztery kilkakrotnie
Powaliłem. I wygrałem.
Wdzięcznie rękę jemu uściskałem.
W ciężkich bojach stoczonych
poniosły szkody obie strony
lecz ja zwycięski na zdrowych nogach
stanąłem dumnie z ręką w górze.
*
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz