piątek, 28 marca 2014

Nimfet z dalekowzroczem


Technikus (farby akrylow i pastele olejne i suchsze)

 DUMA

Skrywając swoje wnętrze– duma
Wyżera jak kwas- ich wnętrza.
Podatna na urazę- nadwrażliwa dusza.
Przez nią ogarnięta- w nią się wwierca!
Na świeczniku zaświeciła- duma.
Jak wisienka na torcie- wyróżniona by błyszczeć.
Nikt nie odpuści- piłują nadal.
Na pychę która trwalsza- mocują się!
Bez wytchnienia- pycha czy pychotka?
Ogarnia i chłonie- w ogóle się nie waha!
Maskę narzucają- ciszą wyborną.
Wzrokiem się trącają- przy swym ostają!
Racji swych- przy swym każdy tkwi.
Bez przekonania- fałsz trwa nadal!
W obopólnym osłupieniu- krętactwa własnego.
Mydlą się nadal- tocząc wojenkę!
Swym niedopowiedzeniem- w aurze rozejmu.
Domniemanego- antrakt na jedzenie!
Którego i tak nie zjedzą- w aurze wydumanej.
Tak pląsają- nadal się wahając.
Czy już zostały przeżarte kwasem- te serca?
Czy przestrzeń aury ich wzajemnej- przesądzona jest?
Odorem tego kto rozpyla tą zarazę?- tak!
Odurzeni tkwią w tej przestrzeni- objęci obojętnością swą.
Dość ściśle gładko otuleni- klasyki melodią.
Promykiem spokojnie tlącym- pośród nich.
Jeden samotnie tryumfuje- w swym umyśle.
Rozświetla ciemnice zastane- bolesny marazm.
Przez głęboki granat- z przyzwoleniem księżyca.
Wprowadza srebrzysty- i mroki swe rozrzedza.
Pocieszenie zsyłając- w swych umysłach wzajem.
Miesza się z wonią zieloną- i kadzidła nieznaną.
Tlą się na przemian- gładko otuleni.
W rytmie niemym- im tylko słyszalnym.
Co pobrzmiewa- jakby z oddalonego miejsca.
A jednak tu i teraz- ignorancja jakaś groźna.
Rozprzestrzeniła jak dym- jak ta woń zielona.
Wślizgując się- truje goryczą swą.
Smutkiem zaśmieca- w zmarszczki przyodziewa.
Szronem przedwczesnym- karząc ich.
W imię czego?- już każde sobie dopowie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz