niedziela, 15 maja 2016

Zielone usto



Pastels, papier pakov


Nie lubię stać gdy inni jadą!



Nie lubię stać gdy inni jadą!
Ale co poradzę na to?
Skoro dusza mi usnęła?
Nadal stoję
Aż wstyd za to
Iż trwonię swoje
Czekam na zbudzenie
Czekam na oświecenie
Czekania nadszedł czas
Jakiś czas temu chyba dawno
Bo kończę tyle lat!




Gdzie od lat na emeryturze ginę
Strach paraliżuje i rozpacza
Dusza po mym z ciele się rozlazła
Chrapiąc ciepełkiem owiana- oto mój krzyk.
Gdzie ona się podziała?
Drążę ją myślami
Szukam jej przejawów
Zdesperowana trzęsę się w miejscu
Gdzieś wsiąkła! Stężała?
Przez ten haniebny postój
Za cicho krzyczę!
Brak jej. Brak mi jej.
Bo do lotu potrzebna
Wołam!
Oczy nieznośną woalką owinięte
Skóra się zepsuła                                           Czy ja ginę?




Czemu tak wcześnie?
Czy przeżyłam już swe ?
Czy bateria wyczerpała?

Gdzie się podziała ta witalna z cerą jak jedwab?
Gdzie tamten śpiew swobodny?
Wypełniający stronice bądź płótna puste
Stoję. 




Nie lubię stać gdy inni jadą!
Grzech mnie katuje na męki skazuje!
Może wiatr mnie popchnie i pomoże?
Może słońce z morfeuszowskich szponów wyzwoli?
I Ktoś stanie obok i się poświęci!
Nie zniosę tego!
Nie zniosę tego!
Wołam!
Bo życie mnie za bardzo nęci!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz