*
Smutek co się nazwać musi…
Tym czego nie pochłonie
Radości żar Serca.
Co skazą rozedrgane
Tym pozorem wszystkiego
Co się życiem zowie.
Czyżby każde jego tętno było wołaniem o swoje?
Moje i Twoje gdzie podziwu jest godzien!
Za zasługę- istnienia.
Ile w nim waleczności co dzień!
Że nie straciło zapału do wybijania
trwania
Bo trwa nadal.
O! Wytrwały zawodniku!
Do czego dążysz, tak bez wytchnienia!
Gorliwie dudniąc raz po raz.
Niby wiem- bo to wiadome!
Pędzisz do totalnego wysmutnienia
By uśmiechem się odrodzić- jak co dzień.
A może zmiana istnienia by oczy ujrzały klęskę?
By pokorniejsze się stały bo pycha grzechem!
Więc dbasz o nasze zbawienie- podstępem?
One wzbraniają z przyzwyczajenia zamykając
powieki
A serce- sprzymierzeniec- ochoczo tętni!
Więc rozłam jest- chęci.
Dyryguje ono bezwładnej masie!
Na wiekowe uległości ludzkie- podatnej
Co się chwieje lecz nie padła jeszcze.
Słychać tę walkę gdzieniegdzie gorliwiej
li marniej
Wszystko trwa- orkiestra serca gra- tra la
la…
W deformowanym NASZYM pryzmacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz