100/70 bristol, kredki, węgiel
Spojrzenie za
horyzont
Z ciemnicy dobrze znanej
Do jasności wzrok się wyrywa
Gdzie pocieszenia szuka
Pragnąc lekkiego orzeźwienia.
Gdzie tu zachłannie
Ciemność wraz z jej żalem
Niczym bagno fałszywe
W dzikiej dżungli pożera- mnie!
Umysł pogrąża w niebycie
Cieniując nadzieje kiedyś zdobyte
Wiszą nade mną czekając na odkrycie
Czy ponowne ich zdobycie.
Oczy jeszcze odsłonięte!
Na ratunek pokorą się obnoszą
Szlochem syzyfowym się zanosząc
Na nic to.
O pomoc wołać już nie mogą!
Bo toną! Tonę ja!
A ze mną cały świat!
Nieruchomieje w oczach!
A w oddali jeszcze cienka
Jasna linia horyzontu wybawienia
Błyszczy dumna, że jej- ma osoba
Posiąść nie zdoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz