czwartek, 24 maja 2018

Przygoda wodna z Mr Księżycem


Przygoda wodna z Mr Księżycem
Gdy w nocy na dalekiej wsi
patrząc na niebo upstrzone gwiazdami
natchnęła mnie podróż u podnóży
Jego srebrzystych promyków
by pobyć z Nim tym co przyświecał mi
surowym srebrem
jakby czekał niemy na mnie
tam wysoko i cicho na niebie
chciałam zbliżyć nieco się
z tęsknoty mej
do Jego istoty tajemnej
dlatego w Jego pełni
na taflę rzeki wypłynęłam
samusieńka bohaterka
leżąc twarzą do nieba
czarnymi krzaczkami
otoczona o które czasami
stópką zawadzałam
a inne części ciała
zaczepnie łaskotały mi
jakby mnie chciały
wciągnąć w niepoznace
pod swą mroczną kotarę
seledynowo-brązowo
granatowe
otchłanie nieznane ale
się nie dałam
i na nie nie zważałam
i na inne niespodziewajki
które czekały na mnie
jak z jakiejś magicznej bajki
co kryły się nie wiadomo gdzie
co lądowały mi przed nosem
te dziwne ble robale ale
ich nie widziałam
na me szczęście
bo czarna była noc
więc ich obecność
innym zmysłem wyczuwałam
bo czasami je połykałam
jak brałam oddech
w zanurzyć się w wodę
nie jestem pewna
ale wszystko możliwe
pewnie i pająki
takie wielkie
przechadzały się niepewnie
obok mnie
na cienkich odnogach
i inne chrabąszcze
co opuszczały swe
domowe gąszcze
by podpłynąć do mnie
i powitać mnie jako gościa
i na mą cześć
li na me powitanie
te chrabąszcze
na dwa świerszcze
dały wyśmienity koncert
i świecące wieszcze
co w mym starciu pływackim
dopingowały jeszcze
pocieszenie wesołym światełkiem
machając mi jego ciepełkiem
zagrzewając mnie zaciekle
bym płynęła dalej
i nie poddawała się
i ja to czułam!
więc się w pływaczkę
wytrawną wczułam
omijając nie jedną kaczkę
i rybę co niechcący kopnięciem
na tamten świat odprawiłam
jak falę rzeki ostro nogą swą
przeszywałam
toteż:
przykro mi rybko
przepraszam szybko
i inne stworzonka
które zniwelowałam
choć o tym nawet
nie wiedziałam.
I jak dopłynęłam na środek jeziora
by równo po księżyca licem
rozłorzyć się i zająć
dogodną pozycję
by spedzić z nim
nockę która w ranek
przeistoczyła by się
niebawem
i czar by prysł
a mnie rybacy pewnię
wędką swą wyłowili by se
szczycąc się jaką to zdobycz
nimfo syrene udało się zdobyć.
I gdy tak sobie
na tafli mrocznej spoczywałam
a było ciepło
więc chłodu nie odczuwałam
a było ciemno
więc do wstydu się nie poczuwałam
nikt mnie nie widział
jak nimfa sobie pływa i chłonie
Jego srebrzystą aurę czystą
On był jej drogowskazem
niczym latarnia morska. .
dlatego mogła wrócić
na ląd jego mleczną ścieżką
przez niego dla mnie wylaną
bym nie zgubiła się
i nie utopiła także
w bagnie czarnym
od łez mych wylanych
cierpieniem zagęszczonym.
I tak zadbał o mnie
bo lubi mnie
skoro świeci
ciepłem swym
i trwa wytrwale
codziennie
nie zrażajac się
bo nie chowa
za nocy kotarę
a gdy już czas
Jego nastaje
przeistacza się
w słonko złote
by być i trwać
i w dzień
i przy mnie i Cię itd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz