czwartek, 24 września 2020

Bóg jest ze mną

 


+

Bóg jest ze mną.

I ze wszystkimi.

Nawet z tymi co Go nie chcą.

On jest ponad tym.

Czy tego chcecie czy nie.

Na tym polega wasza wolna wola.

Którą On ustanowił .!!!!!!!.

Na tym polega Jego tęga potęga.

To On mnie wyrwał nagle, ze szponów śmierci.

Która zaciskała mnie, już prawie, w swej pięści.

Gdy leciałam swobodnie a zwodnie.

Wprost do trumny, z wiatrem, zgodnie.

Bo mogłam wylecieć za barierkę.

I uznano by mnie za frajerkę.

Bo było by po mnie.

Tak ot tak.

Widocznie, e.

To było jakieś ostrzeżenie.

Kara.

Albo pokuta.

Albo wołanie Boga.

Którego nie słuchałam...

I w końcu zatrzymał siłą!

I poskromił niemiło.

By coś powiedzieć....

Naprostować wać mnie.

Bóg pragnie coś Ci powiedzieć!

Słuchaj powiewu wiatru!

Może to Jego oddech.

A kierunek- treścią, w którą Cię pchnie.

Byś szedł tam gdzie powinieneś a nie.

Gdzie chcesz.

On lepiej wie.

Więc powierz Mu się i zaufaj.

Bo widzi cały wszechświat.

Albo raczej to było wyzwolenie.

Czy oczyszczenie.

Z udręki psychicznej.

Czuję się jakby, o nią lżejsza.

O tuszę duszy katjuszę.

Stara katiusza uleciała.

Nowa nastała.

Prysł zły czar.

Jakby jakiś ciężar.

Spadł ze mnie.

Czuję się jak św. Sebek.

I non stop wokół mnie krążył.

I drążył codziennie.

Jak grom z jasnego nieba

Nowy wystrzałową strzałą

Ugodził we mnie.

A w sumie czułam coś...

Że coś musi się zapowiadać.

Za długo była linia prosta, nieznośna

Choć bezpiecza choć na krawędzi.

Jakiś niepokoju jęku lęk mi zrzędził.

Ostatnio i jeszcze wstecz.

Jak o czymś pomyślę- toto się urealnia i dzieje.

Myślałam, przez te krawężniki,

Nierówności asfaltowe w miejskiej dżungli.

Że to będzie pewnego dnia- nieuniknione.

Że kiedyś to się stanie, tak czy inaczej.

Nawet myślałam, pewnej nocy, o kasku.

Że powinnam go mieć, a nigdy nie mam.

Te myśli były w tym tygodniu.

Czuję, że mam myśli prorocze.

Że przyciągam zdarzenia, osoby

Konkretne osoby !!!

Pomyślę o kimś i nagle ta osoba, się ujawnia.

W wierszach czułam już mękę nadchodzącą. Wyrzucałam ją stopniowo.

Chcąc oczyścić się z niej- pismem.

A tylko powołałam ją do życia, zmaterializowałam.

Co się wydarzyło.

Jakbym pisała scenariusz dyktowany przez wroga.

Ola Boga!!!

Co za straszność i trwoga!

I zgroza!!!!

Może jestem opętana przez szatana ???

Bo czasami czuję jak sata mnie szczuje...

Prosiłam Boga o znak, jakikolwiek.

By mnie wytrącił raptownie, z zastoju w jakim tkwie/tkwiłam i kwiliłam, bez skutku.

No i wytrącił.

Jakby życie od nowa, zupełnie inne, odmienione. Tamto odchodzi do lamusa.

Teraz będzie raczej inaczej.

Chyba, że nie wyciągnę wniosków.

I sprawdzi się kochane Kochanowskie powiedzenie :

"Polak mądr po szkodzie";

Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi."

Obi nie.

Albo jestem męczenniczką.

Niektórzy mają ku temu większe potencje.

Albo fatalnym bohaterkiem swego utworu .

I. G. W. T.

Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz