poniedziałek, 15 kwietnia 2019

I przeżyjemy to .?.



Fot. by Tomasz Ertman

I przeżyjemy... to .?. czy do Wisełki skaczemmy- hop .?. Bo cuś czujju, że nachodzi mnie ta porra, gdy chętka nie na kalafijiora, a na ukrócenie kies żywotka- now .!. a możu to już przemęczonko we znaczki sięm dajję... tylko....bo za bardzo mnie cuś rozszarpuje.. w środeczku, jakbym miała zwymiotować niewidzialnego pawija- niepokoju, naszpikowanego smołą lęku, co wzbiera się, corraz bardziej- ta gęsta, gruba lawa i unosi się i mną targa, że zarra przez akno się wypiepszę i sę w dal- hen- polecę .!. ..na wycieczkę- krajoznawczą..przeszywając z rozluźnionym i radosnym licem nieboskłony- nie obawiając się, że o cuś zawadzę i sięm skrzywdzę....gdzieś możu do lasku jakiegoś tajemniczego a zaczarowanego i nad laskiem tym połaskoczę sięm o jemioły...o grzywy Janków zielonych.... i powdycham sezon ogórkowych bulw seledynowych i grzybków mega zdrowych z tą- gleby wonią wilgotną a przepyszną a pachącą i popławię się wniej, że hej .!. .....ale wiem, że tak każe mi ten czarny gagatek- kies marny szatanek- on- mnie pcha, on mnie bezczelnie do okna popycha- idź Paulinko idź, już nic po tobie- idź, i wypiepsz sięm przez okienko- przynajmniej sobie w locie wolności od podłości i swobody swego body i jego tego szanownego- przez chwilunię zaznasz i powdychasz świeżego powietrza innego a nie tego papierosowego- smrodliwego, od którego ginąć sięm chce jak go wdycha dzień w dzień sięm i od tego syfu całego co Cię otacza, że Cię aż przytłacza, że nóżki skulone misz masz ciongle.........maluję więc obraz, tłamsząc to...te te jego podchwytliwe zagrywki...przecie wystarczy po schodkach wyjść, po cywilizowanemu a nie wypiepszając się tak żywcem od razu jak jakiś dzikus przez akno...z tej zapadłej a szczurzej a cuchnącej dziurky... na spacerek... i jest ślicznie .!. - patrz Nimfo .!. Janki zielone kwitną .!. i błękitne niebko- i mirabelki kwaśne po betonku turlają się do Cię zalotnie- łasząc się- byś zebrała je oł je i przecierki w złoiczek- słodziutko kwaśny- te co tworzą przed Tobą złociste, rozległe dywany, że aż dech w piersi zapiera Ci....z rozkoszy z tego zapachu... więc szatanku marny- odpiechdol sięm od starej panny .!. i nie mąć jej tym swym- cokolwiek to jest.... albo i nie jest, a tylko wydaje mi się, że......więc co się dzieje .?.!. zwariować Vać można.. .!. można .?. moszna . ............dobranoc . i pchły na noc .!. lub co gorsza pająki- kątniki- te szkodniki mej psychiki- ojej jej- ojej- jej czyli mnie .!. chyba wybuchnę ze straszku .!. na samą myśl, że mogą one... w pobliżu.. tam być...te- co czekają mnie, by na śmierć z nienawiści zagryść mnie, bo nienawidzą mnie- te co gryzą mnie pod kołderką, zakradając się jak kies zbok li złodziei, li wróg- niczym ten marny szatanek co dręczy mnie- bo uwiesił się i przykleił jak rzep do nimfy ogona- trza go przez łeb- trzep trzep .!. by nie dać obalić- przez niego się .!. nie dajmy sięm- o nie .!. plis- o, ludzkości ma- kochana .!.. co już tak bardzo zdegenerowana- sięm jemu urokowi poddała...bo kies szatańska panuje propaganda- a on chce Waszych kości jeno- Pani i Mości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz