środa, 11 grudnia 2019

Nocna aleja


Dobranoczka

Spacercio biegiem
nòżka z nòżkom
między żywopłotem
a chmarką listkòw
co łagodnym drżeniem
pod wrażeniem
biły mi bravo
bym biegła dalej i dajej
niezrażona wyczerpaniem

bądź cichutkim rżeniem
może i drwiły ze mnie
z księżycem w sztamie
oświetlone jego licem
i łabędzia śnieżnym puchem
że stał się w tej ciemności
odblaskowy wręcz

ten Mości jasnością bijący
oswiecał mi drogę mroczną
jakby latarką naturalną
i pomachał mi
uprzejmym skrzydłem
jakby zapraszał mnie òw
miły ziomek do się
w podròż pełñą wodnych ŕòż
po seledynowej wodzie tajemnicy
kijanek pląsawicy i bojowników armii
i srebrzystej sardynek ławicy
co toczyły ze sobą kies pojedynek

bo jeziorko drżało
pod ich rozedrganą wrzawą
a może wesoło se pulsowało
bo rybki te tańczyły śpiewając
czyniąc sobie bal fal zgodnie
w jego krolestwie
na jego wodnym dworze!

o Boże!
co tam musiało się dziać ???
Pytam się Cię drogi łabędziu Wać!
aż przerwałam ścigankę ze sobą i wiatrem
i przyklękłam przed nim i
przed nie brzydkim i nie jednym
a prze dnim kaczęciem przednim

co podal mi rękę
w podzięce
drapiąc pazurkiem słodko
me ręce
puścił mi oczko
z którego wypłynęła
łza wzruszenia
od pierwszego wejrzenia
obiecując że
jak dojrzeje że
jak zmężnieje
przyleci i przeleci
i odnajdzie mnie
gdziekolwiek będę

i pochwyci mnie
za pazurky swe
i z gòrki tęczy
stoczymy sięm
w ciepłe kraje
razem
po wsze
na zawsze gdzieś
far longer than forever!

Bejbi.

Więc go cmoknęłam
na dobranoc
w skorupi dziubek
i cyknęłam mu focię
na pamiątkę

a on z radości
no bo chiba sięm
zakochał ten Mości
wypłynął nagle
gagatek ten odważny
na środek jeziora
i małym skrzydełkiem
rozrysował mi w wodzie
w swym miłosnym dowodzie
na tafli zielonej
wpadającej w fiolet
serduszko wielkie!

ten biedny malarz
artysta malarz
w kaczęcie zaklęte
opuszczone pseze mnie
łka jak wilcze niemowle
nocą zawzięcie!

słyszę je czasem
gdy myślą serca o nim napomknę
gdy bieganką wybiorę się na spacer
a czasem przyśni mi się miś ten złoty
a skrzydlaty co fika se psoty jak koty

jeszcze ma czas
ale czy zdąży w porę?
nim ja na zawsze odejdę
w ramiona boże li szatańskie?

będziemy musieli szukać się!
po krainach i dolinach nieznanych
węchem emocji sercem
wyszukiwać się wszędzie
po szlaku pachnących nim dusz
bo bez się ani rusz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz