niedziela, 8 grudnia 2019

Pink Rose



Pasmo lawy krwistej
Słońce może
morze łez wylało
wylało
bo łkać wolało
za nią
za ziemią swą
częstując ją
wzruszenia energią

Widząc ją
taką obumarłą
bije ją
jasnością swą
by ożywić ją
z marazmu wtrącając
by nabrała
żywotności rumieńca
bije ją
by pobudzić krążenie
które ustało
a które życie nakręcało
bije ją
by radości i ukojenia
doznała ta
niemrawa ziemia
bije ją
chcąc przywrócić ją
do współistnienia
bije ją
o taką odrętwiałą
od uczuć wyzutą
co wysycha i zdycha
usychając
jak spragniony zając
na łące samotnie konając

I wylało na nią
lawę swą krwawą
jakby kojącą maścią
chcąc ją ogrzać nią
miłosną energią swą
emocją mocną
wręcz parzącą co
okala nas rutynowo
karmiąc nas nią
w sobie ją napędzając
tym samym się
wiecznie nakręcając

Słonko to
pulsem i bulgotem
bije niemym bełkotem
o ziemię promieniami
by nas nimi oślepić
nas mas
już jakże ślepych
pragnąc bezinteresownie!
z miłości powinności do Nas
jakby ojcowskiej
bo to serce jest boskie!

Chce ono
prześlepić ślepotę w nas
i pustotę serca martwotę
przez ślepia serca co
skostniało
marazmem drętwym
na dnie ostając
w cichoszy łkając
jak na łące
opuszczony zając co
nie wie czemu płacze

I to serce
ledwie ledwie wnet
ożywione
ciepłym promieniem
że do gardła podnosi się
i rośnie radośnie
z ciała wybijając się
przez duszę
jak przebiśnieg
chcąc przebić się
przez ścianki
duszy zmarniałej
od katuszy szatańskiej
chcąc przedrzeć ją
i do źròdła go go
i oddać w darze
to co otrzymało
od Boga się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz