Z miłosnej rzeczki
Wyłonił się nocą
Pomiędzy szuwarami
Oglądało czarne niebko
Rozświetlone gwiazd połacią
Tak szeroką że oczěta jej
Wychodziły z orbit
Chcąc się do niego dobić
Do nieba wybić
Strzelając głuchą łzą na oślep
Myśląc że dosięgnie je
A te niewzruszone
Kosmiczne małpiszony wredne
W tęsknotce srebrzystej zanurzone
Tkwiły milcząco jakby w zmowie
Przyświecając jej odległą nadzieją
Nadzieję na dzieje nowe dając
Śnieżnym a skrzącym światłem
Na wskroś przeszywając ją całą
Aż zafalowało
Wszystko w burdel
Jak niektôrym we łbach
Poprzewracało
Lilie wodne
I żabki na nich godne
Teraz pływały na brzuszku se
W wodzie rzeki głębokiej swobodnie
A serduszko Nimfy nadziewając
Zimnym niepokoikiem dygotało
Samotną ciszę tęsknoty zakłócając
Przeszywały jej mroki nocy
Skoki z miłości
Pełniąc z kosmicznej wysokości
Spadały na nią
Spadającą gwiazdą muskając ją
Platynowym pyłem ogonu
Którego ślad widniał na niebie
Długo jeszcze
Leszcze i kleszcze
Rozświetlając nimfę leżącą
Na pleckach niemo se na wodzie
Do snu kołysały ją pociesznie
Falą zabujaną
Gwiazdki te upadłe
Aby zasnęła
I w rzece miłosnej se
Utonęła
Nie wiedząc że tonie
W miłosnym tonie
W objęciach Morfa
Zapadła się
W nieśmiertelny sen
W głębiny rzeki seledynowej
Ròżą emocji mocnej
Zarumienioną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz